O tym, jak powinny wyglądać uniwersytety w XXI wieku, rozmawia wąskie grono ekspertów. Tymczasem, jak słusznie diagnozuje dr Marcin Kędzierski z Klubu Jagiellońskiego, w najbliższych latach czeka nas „śmierć uniwersytetu”. Będzie co prawda istnieć w jakiejś formule, ale tylko dlatego, że państwo stawiające sobie cele rozwojowe nie jest w stanie ich osiągnąć bez elity naukowej.
Nawet skandaliczne słowa ministra edukacji i nauki (które to już z kolei?) z wywiadu w „Dzienniku Gazecie Prawnej” o braku podwyżek dla tego sektora publicznego („Proszę pójść do swoich rektorów i poprosić ich o podwyżki”) nie sprawiły, że środowisko akademickie zaprotestowało na taką narrację, która przecież z rzeczywistością ma niewiele wspólnego.
O kryzysie uczelni coraz głośniej jednak mówią sami naukowcy. Ot, chociażby prof. Paweł Kubicki ze Szkoły Głównej Handlowej pisał na Twitterze: „Dziś badaczka oznajmiła mi, że znika do lepiej płatnej pracy poza akademią. Co ja mogę powiedzieć, na SGH nie jesteśmy jej w stanie tyle zaoferować. Tylko jeszcze raz nieśmiało przypomnę, że bez młodych pracowników nauki i ze mną jako wiecznie młodym i obiecującym będzie słabo”.
Czytaj więcej
Dawniej ktoś przyłapany na kłamstwie był napiętnowany, niektórzy nawet się zawstydzili. W XXI wieku kłamcy polityczni są bezwstydni i aroganccy – pisze prawnik.
Dla jasności warto dodać, że prof. Kubicki podał później, iż stawki na SGH kształtują się następująco: asystent 4000–4200 zł brutto, adiunkt 5300–5400 zł brutto. Z kolei Polska Akademia Nauk ogłosiła niedawno wakaty dla osób z doktoratami, na których zarobić można 4000 zł brutto. Przypomnijmy, że od stycznia 2023 r. płaca minimalna wynosi 3490 zł brutto (od lipca wzrośnie do 3600 zł).