Zbigniew Gluza: Demokracja musi się obronić

Wspólnym celem powinna być zmiana systemu wewnątrz Rosji – mówi Zbigniew Gluza, szef Ośrodka KARTA.

Publikacja: 19.10.2022 03:00

Zbigniew Gluza

Zbigniew Gluza

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Czy po 24 lutego zmieniła się perspektywa postrzegania historii naszej części Europy?

Z pewnością, choć to potwierdzenie procesów rosyjskiej dominacji, a przede wszystkim swoistej recydywy systemu totalitarnego – w Rosji, ale i w Białorusi, w cieniu Kremla. To niby powrót historii, lecz w innej odsłonie – zło objawia się podobnie jak za czasów imperium sowieckiego, teraz jednak zostało odarte z uzasadnień. Historiozoficzny bełkot Putina odbiera wywołanej przez niego wojnie jakiekolwiek cechy racjonalności, co niestety nie pomniejsza grozy sytuacji. Demokracja musi się bronić w wielu wymiarach.

Czytaj więcej

Seria zdjęć pokazuje skutki porannego ataku na Kijów

Mam wrażenie, że jesteśmy ponownie w momencie, gdy trzeba mobilizować siły swoje i otoczenia do walki z systemem, który zagraża wprost, jak na początku stanu wojennego. Teraz musimy znaleźć własną drogę przeciw tyranom, już nie wewnątrz kraju, ale w walce z potworem spoza granic. Stąd mobilizacja międzynarodowa, żeby przygotowywać się do drogi ku powojennemu pokojowi. Uważam, że jest konieczny wspólny marsz wielu narodów i dlatego Pokojowa Nagroda Nobla w tym roku tak trafnie go określa. Po zwycięstwie na froncie konieczny będzie oddolny przełom, ustanawiający demokratyczną przestrzeń na Wschodzie. Celem zintegrowanego działania musi być zmiana systemu wewnątrz Rosji, inaczej przetrwa złowieszczy Kreml.

Dzisiaj obserwujemy opór Ukraińców i zadajemy sobie pytanie: na ile pamięć, świadomość historyczna tego narodu jest istotna w kształtowaniu postaw patriotycznych, czy oddziałuje ona na nas?

My mamy inną pamięć. To, co się zdarzyło w Polsce, a nie zdarzyło wcześniej w Ukrainie, czyli ruch Solidarności, stanowiło o dekadzie lat 80. My doświadczyliśmy ogólnospołecznego ruchu wyzwoleńczego i więzi wspólnotowej. Co prawda polaryzacja polityczna i społeczna, która niszczy Polskę od kilkunastu lat, zaprzecza istocie tamtej Solidarności, ale jednak mieliśmy zbiorowe przeżycie łączności społecznej, która nie była skierowana przeciwko komuś, ale przeciw systemowi. To jest inny punkt odniesienia dla społeczeństwa. Gdy ósmy miesiąc obserwujemy w kraju otwartą postawę wobec Ukraińców, jestem przekonany, że to pokłosie Solidarności.

Czytaj więcej

Rosja wysyła na Białoruś kilkaset pojazdów wojskowych, w tym prawie 200 czołgów

W Ukrainie przełom nastąpił później i gwałtowniej. Pomarańczowa rewolucja, a przede wszystkim Majdan – sprawiały wrażenie radykalnej zmiany nastawienia Ukraińców wobec paraliżującej ich kraj sytuacji geopolitycznej. Ich wyjątkowa dzielność w wychodzeniu z niej, to, że wytrzymują najcięższy napór Rosji, zdaje się wyrastać z doświadczenia zwycięskiego Majdanu. Dzisiaj idziemy jakby z dwóch stron ku sobie – my od powszechnej kiedyś Solidarności, oni z niezłomnego niedawno Majdanu; i widzimy, co mamy razem do zrobienia w przebudowie wschodu Europy.

Ale pamięć jest fundamentem, na którym budujemy naszą odrębność, tożsamość.

Kluczem jest zrozumienie procesów, które mamy za sobą, to dotyczy wszystkich narodów naszego regionu. My, społeczeństwa Europy Wschodniej, drogę ku wolności pokonywaliśmy etapami: Solidarność 1980; Majdan 2014; białoruski Marsz 2020. Następna data może być wspólna i dotyczyć już całego Wschodu. To, jak pięć miesięcy lata i jesieni 2020 r. zmieniło społeczeństwo Białorusi, jest mimo skuteczności późniejszego terroru dobrym prognostykiem. Z pewnością nie jest już ono prołukaszenkowskie. Rosja nie przeszła takiego przełomu, ale jestem przekonany, że i w niej jest niemała energia wyzwoleńcza. Razem można stwarzać dogodniejsze warunki, by się objawiła w całym regionie.

Gdy ósmy miesiąc obserwujemy w kraju otwartą postawę wobec Ukraińców, jestem przekonany, że to pokłosie Solidarności.

Jednak obserwując z zewnątrz, widząc okrucieństwo Rosjan, możemy odnieść wrażenie, że po drugiej stronie mamy do czynienia jakby z „bezkształtną magmą”. Bo nie ma fundamentu, na jakim Rosja może budować w sposób wiarygodny swoją pozycję w regionie.

To jest pytanie, czy w tym społeczeństwie są jakieś zalążki demokracji, czy mamy tylko do czynienia z „galaretą społeczną”, którą określa tamtejsza propaganda. Uważam, że są tam mocne ogniwa przyszłego demokratycznego buntu.

Bo Ośrodek KARTA ma inne doświadczenie, poprzez współpracę z Memoriałem?

Pod koniec lat 90. rozmawialiśmy z Arsienijem Roginskim, liderem Memoriału (Karta 20), który stwierdził, że oni mają poczucie, jakby stali jak małe ludziki przed wielką górą i robili wszystko, żeby naruszyć jej porządek, ale proporcje są takie, że nie mają szans. Twierdził, że dopóki nie nastąpi poważna edukacja społeczna, to żadnej demokracji w Rosji nie będzie. Nie wierzyłem temu ponuremu obrazowi, ale ostatnie dekady pokazały, jak bardzo to społeczeństwo jest zatrute. Jednak nie całe. Memoriał może być uznany za znak postawy niepodległej – wyrósł ze społeczności najodważniejszych dysydentów, przez 30 lat stał twardo przy prawach człowieka...

Czytaj więcej

Putin mówi, że nie żałuje rozpoczęcia "specjalnej operacji wojskowej" na Ukrainie

Fundamentem zmiany mentalności Rosjan jest zatem edukacja ku demokracji. Tymczasem dzisiaj patriotyzm Rosjan jest postrzegany przez pryzmat tylko symbolu, sztandaru, trochę jak u nas.

Rosja opiera się dzisiaj wyłącznie na kłamstwie. Władza odnosi się do Wojny Ojczyźnianej jako głównego filaru historii, a akurat ta przeszłość jest fundamentalnie skłamana. Oszukują, mówiąc, że nie byli sojusznikami Hitlera, że nie było agresji na Polskę we wrześniu 1939 r., że sami wyzwolili Europę od nazizmu. Tłumią prawdę o zbrodniach państwa na własnym społeczeństwie, o zgodzie wodzów na masowe bestialstwo sołdatów wobec podbitych kobiet. Sławienie tej zdziczałej armii, która zresztą sama traktowana była jak mięso armatnie, to skrajny fałsz.

W Polsce naginanie historii „pod sztandar” też jest wyraziste, a obecna polityka historyczna w niemałym stopniu opiera się na tendencyjnym widzeniu przeszłości. Jednak to nie jest propaganda totalna, bo możliwe jest jej kwestionowanie, jakaś dyskusja. Niemniej każdy patriotyzm deklaratywny oparty jest na świadomych uproszczeniach i pozorach – wybiela przeszłość partykularnie, używając jej dla doraźnych celów.

Rząd PiS tworzy kolejne instytucje narodowe, których celem jest propagowanie historii. Ale można odnieść wrażenie, że skupiają się one na promowaniu jedynie narracji heroicznej, bez skazy, bez cieni. Obserwujemy promowanie historii amputowanej np. o haniebne wątki współpracy w czasie wojny z okupantem, udziału Polaków w czasie wojny w zagładzie narodu żydowskiego.

Nie ma uczciwej debaty o historii, ale to wina całej sceny politycznej III Rzeczypospolitej. Bo dzieli się ona na dwie części: jedna strona twierdzi, że żadnej polityki historycznej nie należy uprawiać, nie potrzeba ingerencji państwa w tę sferę, wystarczy praca historyków, i druga – w gruncie rzeczy partyjna propaganda, oparta na zawłaszczaniu historii dla celów politycznych.

Środowisko KARTY wyszło z podziemia. Już w 1987 r. założyliśmy Archiwum Wschodnie, dokumentując represje sowieckie. Zanim nastąpił przełom ustrojowy, przeszliśmy już pewien proces, zaczęliśmy mówić o znaczeniu historii, o tym, że wymaga przepracowania, bo zostawiła po sobie poważne traumy, które musi rozbroić państwo demokratyczne. Scena polityczna lat 90. odrzuciła ten postulat, a to znacząco zaciążyło nad kolejnymi dekadami. Siłami społecznymi nie da się naprawić wielu historycznych krzywd, a wesprzeć je mogłaby tylko polityka historyczna odniesiona do potrzeb historii, a nie polityki. Gdy w 1994 r. podjęliśmy dialog polsko-ukraiński nad wspólną przeszłością, państwo polskie nie wykazało żadnego zainteresowania…

KARTA opisuje też ciemne strony historii narodu polskiego?

To konieczne. Dobrze świadczy o państwie polskim, że mimo to jesteśmy tolerowani. Żadnej partyjnej polityce historycznej nie służymy.

Nie narażacie się w ten sposób na odcięcie od państwowych dotacji, np. na granty?

Jesteśmy neutralni politycznie. I nigdy nie mieliśmy stałego budżetu ani majątku. To powoduje oczywiście nieustanną walkę o przetrwanie. Uczestniczymy we wszystkich możliwych konkursach państwowych dla organizacji pozarządowych – raz wygrywamy, raz przegrywamy. Ale dopiero teraz porwaliśmy się na coś ponad naszą miarę, dochodząc do wniosku, że musimy bezpośrednio zareagować na wojnę w Ukrainie, represje w Białorusi i Rosji. Ustanowiliśmy Witrynę Domu Wschodniego, na którą nie udało nam się jednak, mimo obietnic, zdobyć systemowego wsparcia. Teraz profesor Antoni Dudek ogłosił na ten cel zrzutkę społeczną (Zrzutka.pl/witryna).

Co to za Witryna?

Gdy w listopadzie 2021 r.pojawiła się zapowiedź likwidacji Memoriału, postanowiliśmy zbudować w Polsce zaplecze dla naszego stałego partnera.

Czytaj więcej

Pokojowa Nagroda Nobla. Wśród laureatów Aleś Bialacki i Memoriał

Czy ludzie Memoriału są skłonni skorzystać z zaproszenia?

W następnych miesiącach to stało się wprost niezbędne. Stanęliśmy do konkursu dzielnicy Śródmieście i udało nam się zdobyć lokal na placu Konstytucji 6. Sprawa nabrała tempa i teraz powstaje Polski Memoriał, niedawno zarejestrowany. Ludzie Memoriału wyjeżdżają z Rosji i część z nich jest już w Warszawie. Memoriał udostępni w Witrynie swoje zbiory cyfrowe.

Czy warszawska komórka Memoriału może mieć jakiś wpływ na budowanie świadomości koniecznych demokratycznych przemian wśród Rosjan?

Wierzę w to. Uważam, że Warszawa może być miejscem, od którego zacznie się taki ruch, bo w Rosji i Białorusi – przy dzisiejszym poziomie terroru – jest to niemożliwe. Współpracujemy z antyputinowskim Stowarzyszeniem Za Wolną Rosję, któremu udaje się już koordynować pracę różnych środowisk w diasporze rosyjskiej w Europie. To jest ruch, który powstał w Warszawie w 2014 roku w proteście Rosjan pod Ambasadą FR po wejściu wojsk rosyjskich na Krym. A polski wykrzyknik do nich: „Wypier…” – uważam za bezczelność i skrajną głupotę.

Powtórzę pytanie, na ile mogą oni mieć wpływ na to, co będzie się działo na terenie Rosji?

Trzeba uzgodnić kanały komunikacyjne, a zarazem cel i metody działania. Tym w Witrynie zajmie się Akademia Wschód, którą prowadzi Kazimierz Wóycicki. Główną myślą jest teoretyczne określenie drogi rozbicia Rosji federalnej.

To nawiązanie do przedwojennego ruchu prometejskiego, którego celem było rozsadzenie ZSRR na niepodległe państwa.

Tyle że teraz dokonuje się to w obliczu agresji wojennej. Na początku chcemy ustalić, z jakimi środowiskami ze Wschodu da się podjąć taką współpracę, jak razem z nimi wspierać oddolne ruchy wyzwoleńcze w obszarze dyktatury. Dopiero po ustaniu wojny będzie można podjąć zbiorowy wysiłek na rzecz pokoju w warunkach demokracji.

Dziwi mnie, że nie otrzymaliście żadnego wsparcia finansowego ze strony polskiego państwa, a przecież takie działania powinny być zgodne z naszą racją stanu.

Finansowego wsparcia na razie nie otrzymaliśmy, natomiast uzyskaliśmy aprobatę – rodzaj błogosławieństwa – z resortów kultury i spraw zagranicznych. Dotąd w Witrynie wszystko działa prowizorycznie.

Patrząc z perspektywy 40 lat na działalność Ośrodka KARTA, co udało się ocalić?

Po pierwsze – w dużym stopniu przestawić część historiografii z perspektywy panoramicznej na jednostkową; w tym zakresie byliśmy prekursorami już na przełomie lat 80. i 90. Teraz choćby muzea narracyjne budują przekaz w oparciu o pamięć jednostki, świadectwa indywidualne. To pozwoliło na osłabienie pokutującej „bezosobowej” historiografii peerelowskiej.

Po drugie – prowadząc największe archiwum społeczne w Polsce, udało nam się w ciągu ostatniej dekady ustanowić w Polsce archiwistykę społeczną jako dziedzinę życia publicznego, co jest naturalnym wsparciem społeczeństwa obywatelskiego. Centrum Archiwistyki Społecznej kontynuuje teraz tę aktywność wobec 600 placówek tego ruchu.

Dzisiaj okazuje się też, jak kluczowy był dialog Polska–Wschód. Już w 1993 r. uruchomiliśmy program „Wspólne miejsce – Europa Wschodnia”, oparty na trójkącie Warszawa–Moskwa–Kijów. Od tego momentu prowadzony dialog polsko-ukraiński, -rosyjski, -litewski, -białoruski zaczął wyznaczać horyzont międzynarodowego porozumienia. Teraz wracamy do takiego dialogu, opierając się na własnych doświadczeniach.

Co bezpowrotnie pana zdaniem straciliśmy w ciągu tych czterech dekad Ośrodka KARTA?

Mit Solidarności. Jednak mam nadzieję, że nie utraciliśmy go bezpowrotnie. Polityka i oddany jej związek zawodowy „Solidarność” zniszczyły ten nimb, wielką wartość, która weszła do historii świata i powinna być fundamentem III RP. Był zabijany przez grę polityczną, od czerwca 1990 r., gdy Solidarność z dobra zbiorowego stała się żałosną trampoliną wyborczą.

Czytaj więcej

Więzienie za łamanie zakazu handlu w niedzielę? Duda z "Solidarności": Tak

Po latach zrozumiałem, że KARTA powstała (po trzech tygodniach stanu wojennego) właśnie w obronie Solidarności bez cudzysłowu, nie tej związkowej, instytucjonalnej. Stanęliśmy po stronie ruchu wyzwoleńczego, będąc jego częścią, i staramy się dzisiaj pozostać w tej roli.

Czy po 24 lutego zmieniła się perspektywa postrzegania historii naszej części Europy?

Z pewnością, choć to potwierdzenie procesów rosyjskiej dominacji, a przede wszystkim swoistej recydywy systemu totalitarnego – w Rosji, ale i w Białorusi, w cieniu Kremla. To niby powrót historii, lecz w innej odsłonie – zło objawia się podobnie jak za czasów imperium sowieckiego, teraz jednak zostało odarte z uzasadnień. Historiozoficzny bełkot Putina odbiera wywołanej przez niego wojnie jakiekolwiek cechy racjonalności, co niestety nie pomniejsza grozy sytuacji. Demokracja musi się bronić w wielu wymiarach.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Marek Kozubal: Powódź to jednak nie jest wojna
Publicystyka
Kazimierz Wóycicki: Pisowskie zwyczaje nowej ministry kultury przy zwalnianiu Roberta Kostry z MHP
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Dlaczego Izrael nie powinien atakować Hezbollahu wybuchającymi pagerami
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Atak pagerami na Hezbollah. Jak premier Izraela pomaga Trumpowi
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Obustronne rozczarowanie Polaków i Ukraińców