Prezydent odciął pępowinę łączącą go dotąd z macierzystą partią i był to niewątpliwie gest odwagi. Trudno rozstrzygnąć jaki argument go przekonał. Czy był to seria naprawdę masowych protestów obywatelskich, czy może sprzeciw wobec serii upokorzeń, jakich doznawał od byłych partyjnych kolegów. Nie można wykluczyć presji środowisk zawodowych prezydenta, czyli prawników, którzy w kwestii anihilacji SN mieli - katastrofalnie dla obozu zmian - jednoznaczne stanowisko. Ale kroplą, która przepełniła czarę mógł być ostatni sejmowy atak furii w wykonaniu prezesa. Jego zachowaniem wstrząśnięta była nie tylko opozycja. Słowa krytyki posypały się też z samego środka PiS.