W opublikowanym ostatnio na łamach prestiżowego magazynu „Bioethics" tekście Timothy Murphy, progejowski bioetyk, wprost wymienia postulaty, o których realizację zabiegać będą w najbliższym czasie środowiska LGBTQ. Pierwszym będzie walka o to, by uznano, że każdy sprzeciw wobec homorodzicielstwa jest „wewnętrznie zły", a ze złem trzeba walczyć. Drugim krokiem ma być promowanie sztucznych technik reprodukcyjnych i produkcji syntetycznych gamet, dzięki którym osoby transgenderowe i homoseksualiści będą mogli mieć własne genetycznie dzieci. Po co im to? Odpowiedź Murphy'ego jest oczywista: dzieci mają im służyć jako metoda „wyrażania własnej tożsamości" i do „integracji swojej osobowości". Nie mniej istotne ma być opracowanie metody, która umożliwi męskie ciąże. Już teraz można przeszczepiać macice - przekonuje progejowski bioetyk - i trzeba to robić. Za wszystkie te rzeczy oczywiście płacić mają podatnicy, a jeśli ktoś będzie przeciwko temu protestował, będzie to znaczyło, że jest homofobem, z którym należy walczyć.