Białoruski Młodzieżowy Hub na warszawskim Mokotowie tworzą przeciwnicy Aleksandra Łukaszenki, którzy uciekli do Polski przed represjami po fałszowanych wyborach w 2020 roku. Często odbywają się tam różnego rodzaju szkolenia, dyskusje i konferencje z udziałem przedstawicieli opozycji demokratycznej.
W sobotę Białorusini zebrali się tam, by uczestniczyć w seminarium poświęconym bezpieczeństwu (m.in. finansowemu i cyfrowemu). Gdy głos przekazano łączącym się na żywo „organizatorom”, na ekranie pojawił się wysokiej rangi oficer białoruskiego KGB Kanstancin Byczak, który zaproponował uczestnikom powrót na Białoruś i „pokajanie się”. Co więcej, funkcjonariusz „podziękował za współpracę” znajdującemu się na sali opozycjoniście. To Aleh Aksjonau, którego od kilku dni wyśmiewają i oczerniają białoruskie reżimowe media.
Zadania testowe
59-letni Aksjonau jest wieloletnim działaczem białoruskiej opozycji demokratycznej w Mohylewie. W 2021 roku dwukrotnie trafiał do aresztu, za kratami spędził prawie miesiąc. Przed kolejnym aresztowaniem uciekł do Polski. Jak został oszukany przez KGB? – Mniej więcej rok temu w komunikatorze Telegram odezwał się do mnie człowiek, który przedstawił się jako „pracownik komisji rewizyjnej z wydziału finansowego UE”. Ten człowiek wiedział, że wcześniej miałem spotkanie z deputowanym do Parlamentu Europejskiego. Zaproponował współpracę w ramach audytu unijnych środków przyznawanych na działalność białoruskich organizacji – mówi „Rzeczpospolitej” Aksjonau.
Nie zdziwiło go to, że „przedstawiciel unijnej agencji” zwracał się do niego po rosyjsku i nie zaproponował mu podpisania żadnej umowy. – Powiedziano mi, że nie jest łatwo otrzymać tę pracę, i zaproponowano wykonanie kilku zadań testowych. Nie widzę nic złego w tym, by proces ten był transparentny i poddawany kontroli. Uznałem więc, że jest to dla mnie szansa – opowiada.
Przekonuje, że uczestniczył w kilku imprezach, a w sprawozdaniach z nich przekazywał „ogólnodostępne informacje”. – Pytano mnie szczególnie o sprawy finansowe, sponsorów wydarzeń, ale nic o tym nie wiedziałem – mówi. Przyznaje, że tylko raz w ramach „zadań testowych” był na imprezie niezwiązanej z opozycją białoruską. Chodziło o prezentację książki pt. „Wielkie żniwa. Jak PiS ukradł Polskę” autorstwa Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby.