Zuchwałe i bez precedensu – takie było zabójstwo byłego szefa polskiej policji gen. Marka Papały. W czerwcu mija 25 lat, od kiedy sprawca podszedł, wycelował i z zimną krwią strzelił mu w głowę. Oskarżony o tę zbrodnię Igor M., ps. Patyk, w pierwszej instancji (w 2020 r.) został uniewinniony – teraz Sąd Apelacyjny w Warszawie ma rozpoznać odwołanie prokuratury od tego wyroku. Jednak rozprawy odracza – w poniedziałek trzecią z rzędu. Tym razem z prozaicznego powodu – nie dowieziono Roberta J., który według prokuratury, wraz z „Patykiem”, miał być na miejscu zabójstwa gen. Papały.
– Nieobecność oskarżonego może skutkować naruszeniem jego prawa do obrony – uzasadniła sędzia Dorota Tyrała, przewodnicząca składu orzekającego z sądu apelacyjnego.
Przeciąganie sprawy
Jak się okazało, Robert J. siedzi w areszcie do innej sprawy, w której na 6 czerwca sąd we Wrocławiu wyznaczył jeden z terminów. Dlaczego dzień wcześniej – 5 czerwca – nie dowieziono go na proces w Warszawie? Sąd nie dociekał, zadowolił się informacją z wrocławskiej prokuratury.
Czytaj więcej
Główny oskarżony o zabójstwo gen. Marka Papały nalegał, by rozprawa się odbyła, jednak sąd ją odroczył. Powód? Nie przyszedł jeden z adwokatów.
– Odraczanie przez sąd po raz kolejny rozprawy z błahego powodu stawia wymiar sprawiedliwości w niekorzystnym świetle. To nie jest tego rodzaju przeszkoda, żeby służba więzienna nie mogła przetransportować podsądnego do Warszawy, a następnie z Warszawy do Wrocławia w ciągu 24 godzin – komentuje mec. Grzegorz Cichewicz, obrońca „Patyka”. – Sprawa się przeciąga ponad miarę, najbliższy realny termin to wrzesień, a opinia publiczna nadal czeka na wyrok – dodaje mec. Cichewicz.