Daniel Obajtek nie stawia się na posiedzenie komisji śledczej, a w ostatni poniedziałek nie przyszedł też na wezwanie prokuratury. Bywa w kraju, ale trudno jest go zastać pod wskazanym adresem. Krótko mówiąc, wydaje się być nieuchwytny. To przypomina zabawę w kotka i myszkę. Tylko że sytuacja jest dużo poważniejsza. Uderza w wizerunek wymiaru sprawiedliwości.
Zacznijmy od tego, że w procesie karnym uczestnicy, strony bardzo często, a nieraz zazwyczaj, mają różne interesy. Interes ma prokurator, który chce jak najszybciej zweryfikować pierwotne zawiadomienie, chce przeprowadzić postępowanie i podjąć decyzję. Całkowicie inne cele i zamiary może mieć potencjalny podejrzany, świadek, który być może kiedyś będzie potencjalnym podejrzanym, który wcale nie musi chcieć współpracować na bieżąco i bardzo konstruktywnie z prokuratorem, bo ma całkowicie inny interes. Bo może sobie wbił do głowy, że będzie walczył o przedawnienie albo może będzie miał jakąś ochronę, albo za chwilę coś się wydarzy, bo np. jego partia wygra wybory itd.