W Jurczycach w nocy z 8 na 9 września 2000 r. zginęła 44-letnia Barbara K. i jej młodszy o siedem partner, Waldemar J., a także 30-letni Leszek W., który zjawił się w ich domu w interesach. Wojciech R. i jego wspólnik, nieżyjący dzisiaj Krzysztof P. „Loczek” – według doniesień świadek koronny w wielu procesach, który miał przyczynić się do rozbicia groźnego gangu „Krakowiaka” – przyjechali do nich, by omówić sprawę otwarcia agencji towarzyskiej.
"Strzelali tak, żeby ofiary nie miały żadnych szans"
W uzasadnieniu do wyroku sąd podkreślił, że do dziś nie udało się ustalić, co spowodowało tragiczne w skutkach, poprzedzone kłótnią zdarzenie. – Co było przyczyną tego konfliktu, tego do końca ustalić nie można, bo jedyna osoba, która przeżyła (...) tego nie ujawnia – podkreśliła sędzia Aleksandra Sołtysińska.
SO argumentował, że pierwsze strzały, które „Loczek” wymierzył w stronę Barbary K. i Leszka W. nie były śmiertelne, a sam oskarżony Wojciech R. miał szansę, by zmienić bieg wydarzeń. Ostatecznie jednak – zdaniem sądu – nic nie usprawiedliwia faktu, że współpracował z „Loczkiem”. Sam sprowadził do łazienki, gdzie zginęły wszystkie ofiary, trzeciego mężczyznę – partnera Barbary K. i sam wymierzył mu w głowę śmiertelny strzał. Nie zdecydował się na działanie, które mogłoby uratować przed śmiercią przynajmniej jedną osobę, nie użył swojego telefonu ani nie ostrzegł Waldemara J., że na dole grozi mu niebezpieczeństwo. - Sprawcy strzelali tak, żeby ofiary nie miały żadnych szans – podkreśliła s. Sołtysińska. Dodała, że wspólnie posprzątali oni miejsce zbrodni i razem uciekli z niego autem.
Wiedział, że „Loczek” może być niebezpieczny
Wojciecha R. pogrążyć mogły też zeznania partnerki „Loczka”, która – kiedy uciekający sprawcy ulegli wypadkowi samochodowemu – przyjechała po nich i dowiozła do Krakowa. W późniejszych zeznaniach kobieta przyznała, że podczas podróży „Loczek” wyjawił, iż wraz z Wojciechem R. zabili trzy osoby. Użył wówczas sformułowania: „młodego poniosło i strzelił”. Młodym – jak podkreślił sąd – był 24-letni wówczas oskarżony. Sprawcy następnie wspólnie ukrywali się i ustalali alibi na wrześniową noc. Sąd przypomniał również, że Wojciech R. rok po zabójstwie został przesłuchany w sprawie jako świadek.
W uzasadnieniu zwrócił też uwagę, że w toku postępowania oskarżony nie przestawił spójnej wersji wydarzeń, które rozegrały się w Jurczycach. Jednak nie dał wiary, że wszystkiego dopuścił się w obawie przed starszym wspólnikiem. Zaznaczył, że wierzy, iż Wojciech R. był przerażony tym, czego wspólnie się dopuścili i zauważył, że przez kolejne 20 lat nie popełnił on już żadnego przestępstwa. W latach 2000. wiedział jednak, że legenda „Loczka” głosi, że jest on człowiekiem bezwzględnym i zdolnym do popełnienia przestępstwa, a także bywa nazywany „psychopatą” i „socjopatą”. Miał też świadomość, że w domu w Jurczycach nosi przy sobie broń.