Prezydium Sejmu zmieniło swą pierwotną, powszechnie krytykowaną, decyzję o zatwierdzeniu regulaminu izby. Sejm ma się jednak zebrać w czwartek celem zmiany regulaminu, aby posiedzenia mogły się odbywać nie tylko w sali plenarnej, bo obecność 460 posłów (nawet wyjąwszy tych na kwarantannie) mogłaby stanowić zagrożenie epidemiczne – nie mówiąc o najnowszych przepisach sanitarnych (rozporządzenie ministra zdrowia) zakazujących kilkuosobowych zgromadzeń, gdyż one co do zasady parlamentu nie dotyczą. Dotąd Sejm i Senat obradowały zawsze w jednym miejscu, choć były przypadki, że działo się to poza gmachem Sejmu, a nawet poza stolicą.
Wynika to z faktu, że uchwalanie ustawy, podobnie zresztą uchwały, a taki status ma regulamin Sejmu, wymaga obecności na tej samej przestrzeni co najmniej 230 posłów. I nawet gdyby dokonać wykładni regulaminu izby – czy to z duchem czasu czy funkcjonalnej, motywowanej nadzwyczajną sytuacją epidemiologiczną – wymagałoby to zachowania dotychczasowej formy, czyli głosowania w jednej sali. A tego chcemy obecnie uniknąć.
Poza tym są zastrzeżenia zwłaszcza do zdalnego uczestniczenia w sesji Sejmu i głosowania np. przez posłów objętych kwarantanną, z którymi wprawdzie byłby kontakt audiowizualny, i do udziału w nim mediów, w końcu do kwestii zabezpieczenia się przed fałszerstwem czy zablokowaniem czyjegoś głosowania. Zastrzeżenia brały się z tego, że wymóg obecności parlamentarzystów rozciągano też na sąsiednie sale parlamentu, ale już nie na mieszkanie posła – uważa konstytucjonalista prof. Marek Chmaj.
Czytaj także: Rząd wprowadza zakaz wychodzenia z domu. Są wyjątki