Jeszcze przed ujawnieniem w mediach w 2019 r. tzw. afery hejterskiej (akcji oczerniania sędziów przeciwnych pisowskim zmianom w wymiarze sprawiedliwości), Waldemar Żurek złożył zawiadomienie o podejrzeniu pomówień i publicznego znieważanie go poprzez wypowiedzi, które mogły go narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu sędziego. Zawiadomienie dotyczyło trzech hejterskich kont na Twitterze: „FigoFago8", „Jackob16524713" oraz użytkownika „MalaEmiEmi".
Cała Polska wiedziała, kim jest Mała Emi, ale nie prokuratorzy
Kieleccy prokuratorzy po dwóch latach umorzyli postępowanie. W decyzji Krystian Sikora, ówczesny zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Kielce-Wschód, twierdził, że nie udało się zidentyfikować sprawców, gdyż Twitter (obecnie X) nie udostępnił danych użytkowników kryjących się pod pseudonimami. Identyfikacji użytkowników hejterskich kont nie byli w stanie przeprowadzić też eksperci, którym zlecono przygotowanie opinii, ani policjanci z wydziałów do walki z cyberprzestępczością.
Czytaj więcej
Sędzia Waldemar Żurek z Krakowa złożył zawiadomienie do prokuratury na śledczych, którzy nie potrafili ustalić kim jest jego hejterka Mała Emi - donosi portal oko.press.
Sędzia Żurek wnioskował o przeprowadzenie dowodów z przesłuchań wielu osób, m.in. sędziów, a także Małej Emi, czyli Emilii Szmydt (wówczas żony sędziego Tomasza Szmydta, który w ubiegłym roku wyjechał na Białoruś), która potem sama przyznała się do hejtowania sędziów i ujawniła aferę hejterską, a także przepraszała Żurka. Kielecka prokuratura oddaliła jednak jego wnioski dowodowe jako nieprzydatne do ustalenia sprawców znieważeń. Sędzia Żurek to umorzenie zaskarżył.
- Cała Polska, poza prokuratorami, wiedziała, kim jest Mała Emi. Rozumiem, że coś bywa ocenne, ale nie przy tak oczywistych dowodach – twierdzi sędzia Waldemar Żurek.