Masowe zwolnienia w globalnych firmach, które już pod koniec 2022 r. określano jako „kadrowe tsunami”, przybierają teraz rozmiar nowego rynkowego trendu. Wskazują na to nie tylko statystyki portali monitorujących cięcia zatrudnienia w branży technologicznej, ale także udostępniony „Rzeczpospolitej” raport firmy doradczej LHH.
Raport jest wynikiem badania szefów HR z ponad 2,5 tysiąca dużych firm z Australii, Kanady, Francji, USA i Wielkiej Brytanii. Aż 77 proc. z nich wskazało, że ich pracodawca przeprowadza albo rozważa redukcje zatrudnienia. Autorzy raportu zwracają uwagę, że niepokojący jest nie tylko zasięg zwolnień, ale również ich skala – sięgająca często ok. jednej piątej załogi.
Co jest powodem prowadzonych lub planowanych zwolnień? Najczęściej HR-owcy wskazują nadmierny wzrost zatrudnienia w poprzednich latach. Wtedy, na fali postpandemicznego odbicia w gospodarce wiele firm (w tym szczególnie spółki z branży technologicznej) zatrudniało na zapas, licząc na szybki rozwój biznesu. – Sami menedżerowie, tłumacząc się ze zwolnień, przyznają, że w ostatnich latach przeszarżowali i przeinwestowali – przypomina Łukasz Gajek, dyrektor w polskim oddziale LHH, dodając, że skutki korporacyjnych redukcji kadr zaczynają być widoczne również nad Wisłą. Polskie spółki zachodnich firm też są zwykle objęte globalnym cięciem kosztów lub restrukturyzacją czy reorganizacją – które są na liście często wskazywanych powodów zwolnień. Spora grupa (38 proc.) szefów HR jako przyczynę cięć podaje słabe wyniki finansowe ich firmy.
Czytaj więcej
Fabfyka VDL Nedcar produkująca modele BMW i Mini ogłosiła masowe zwolnienia. Do końca tego roku p...