Okazało się, że w mniejszych miastach oraz na wsi jest bardzo źle. Pracodawcy poszukują na potęgę pracowników, wykorzystując każdą możliwość, aby zgłosić swoje zapotrzebowanie, poczynając od zwykłych kartek w formacie A4 przyklejonych do drzwi bądź witryny. W zasadzie nie spotkałem ani jednego pensjonatu, sklepu czy też małego punktu gastronomicznego, na którym nie wisiałaby informacja o poszukiwaniu rąk do pracy. Największe zapotrzebowanie jest oczywiście na podstawowe stanowiska, takie jak sprzedawcy w sklepach, pomoce kuchenne, kelnerzy. W tych zawodach zaczynają dominować obywatele Ukrainy, którzy po zniesieniu obowiązku wizowego przybywają do nas w znacznie większych ilościach niż jeszcze w ubiegłym roku. W zasadzie wchodząc do dowolnego lokalu na Pomorzu, usłyszy się dzisiaj obsługę mówiącą po polsku z przedwojennym lwowskim akcentem.