Uchwalenie ustawy przez Sejm RP wymaga obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Kworum wynosi więc 230 posłów. W czwartek, gdy posłowie głosowali nad kontrowersyjnym projektem zakładającym „rekompensatę” dla mediów publicznych za brak wpływów z abonamentu, na sali obrad było tylko 228 posłów Zjednoczonej Prawicy.
Wśród posłów obozu rządzącego zabrakło m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego. Nie było też Jana Kanthaka, Adama Lipińskiego, Bolesława Piechy, Artura Szałabawki i Dominika Tarczyńskiego.
Szanse opozycji na zerwanie kworum były duże, ponieważ w żadnym czwartkowym głosowaniu nie wzięło udział więcej niż 227 posłów Zjednoczonej Prawicy. W decydującym momencie opozycyjni posłowie wyciągnęli karty do głosowania. Jednak dwie posłanki Koalicji Obywatelskiej - Iwona Śledzińska-Katarasińska oraz Małgorzata Tracz - zagłosowały przeciwko. To oznaczało, że ustawa została przyjęta przy 228 głosach za, 2 przeciw i przy najniższym możliwym kworum.
Zagłosowanie przez posłanki PO wywołało falę krytycznych komentarzy, głównie ze strony polityków Lewicy. - Dwie osoby z KO się zagubiły i jednak było kworum - napisała na Twitterze Anna Maria Żukowska, rzeczniczka SLD.
Jak informuje Polsat News, Cezary Tomczyk z PO napisał na Twitterze, że „poseł Katarasińska zabierała głos. Wcisnęła przycisk, a potem wyjęła kartę. Na 230 osób niestety czasami ktoś popełnia błąd. Walka trwa”. Wpis jednak wkrótce zniknął z sieci.