Rządząca większość pod wodzą byłego burmistrza Tirany, a obecnego premiera Edi Ramy oskarżyła szefa państwa o „ciężkie naruszenie konstytucji". W 98-stronicowym raporcie wymieniono 16 artykułów ustawy zasadniczej, które miał złamać Meta.
Główny zarzut dotyczył jednak kwietniowych wyborów parlamentarnych, w których prezydent miał – zdaniem rządzących socjalistów – występować po stronie jednych partii, a przeciw drugim. Zgodnie zaś z konstytucją powinien on zachować apolityczność i być symbolem jedności Albańczyków.
Tyle że Meta w czasie kampanii wyborczej gwałtownie krytykował premiera i jego socjalistów za liczne naruszenia. Przede wszystkim zarzucał szefowi rządu wykorzystywanie administracji państwowej w kampanii swojej partii. Takie same zarzuty stawiały Edi Ramie również partie opozycyjne. Emocje w kraju osiągnęły taki poziom, że cztery dni przed głosowaniem doszło do strzelaniny między zwolennikami socjalistów i partii opozycyjnych, w której zginęła jedna osoba, a cztery zostały ranne.
Mimo zarzutów dokonywania fałszerstw wyborczych socjaliści jednak wygrali, zdobywając 74 mandaty w 140-osobowym parlamencie. Równocześnie zgłosili wniosek o impeachment. Jednak do jego przegłosowania potrzeba było dwie trzecie głosów, których premier Rama nie mógł zdobyć wśród innych partii.
Znalazł proste rozwiązanie. Zamiast głosować nad nim w nowym składzie deputowanych (którzy w dodatku formalnie rozpoczną swą pracę dopiero we wrześniu), premier przedstawił go staremu składowi parlamentu, w którym jego partia miała znacznie większą przewagę. W ten sposób 104 deputowanych spośród 140 opowiedziało się za usunięciem prezydenta ze stanowiska pierwszy raz w historii Albanii. Sam Meta odmówił nawet stawienia się przed parlamentarną komisją rozpatrującą raport o naruszaniu przez niego konstytucji.