Bez dyskusji łotewski Sejm większością głosów przyjął uchwałę pozbawiającą deputowanego immunitetu. Jednak członkowie jego prorosyjkiej partii zbojkotowali głosowanie. W domu Adamsonsa natychmiast pojawili się oficerowie służb specjalnych, by przeprowadzić rewizję.
– Nawet nie wiem, co mi zarzucają – mówił Adamsons dziennikarzom. Według prokuratury generalnej rzecz dotyczy „43 epizodów szpiegostwa” w ciągu czterech ostatnich lat. Oficjalnie nie podano, na rzecz kogo miałby szpiegować, choć w Rydze nikt nie ma wątpliwości, że chodzi o Rosję.
Adamsons był w młodości oficerem politycznym na kutrach patrolowych radzieckich wojsk ochrony pogranicza na Dalekim Wschodzie. Za służbę dostał nawet order Czerwonej Gwiazdy, a obecnie pobiera rosyjską wojskową emeryturę w wysokości 685 euro miesięcznie. Karierę na Sachalinie zakończył jako zastępca dowódcy jednostki straży ds. wywiadu.
Po powrocie na Łotwę w 1992 roku zaczął wspierać tworzenie struktur nowego państwa m.in. jako szef straży granicznej, a potem minister spraw wewnętrznych. Początkowo był członkiem centroprawicowych partii politycznych i deputowanym. Ale karierę polityczną zwichnęła mu wcześniejsza praca w KGB – w ZSRR straż graniczna była częścią Komitetu, a on w dodatku był tam oficerem politycznym. A pracownikom KGB nie wolno na Łotwie kandydować do parlamentu.
Wygrał jednak sprawę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, ale na arenę polityczną wrócił jako członek prorosyjskiej partii Zgoda. Zaczął też krytykować NATO, politykę państw Zachodu. Według niego wojnie na Ukrainie winne są USA, a „państwa bałtyckie nie zostały do niej wciągnięte tylko dzięki zdecydowanej postawie Rosji”. W polityce łotewskiej zaczął widzieć „wpływy masonów i innych, ciemnych sił”.