W piątek swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich ma ponownie przedstawić Călin Georgescu. W listopadzie Sąd Najwyższy unieważnił tuż przed drugą turą wybory prezydenckie, gdy okazało się, że ma on wszelkie szanse zdobyć najwyższy urząd w państwie. Zarzucono Georgescu związki z Rosją.
Obawiam się, że istnieje więcej niż 50-procentowe prawdopodobieństwo, iż i tym razem Sąd Najwyższy zabroni Georgescu startu w wyborach. Jest on złożony z dziewięciu tzw. sędziów, którzy jednak prawdziwymi sędziami nie są. To są osoby desygnowane przez prezydenta oraz partie rządzące. Wielu z nich jest więc po prostu politykami, którzy wcale nie wywodzą się z wymiaru sprawiedliwości. W ostatnich wyborach Georgescu przejął 40 procent mojego elektoratu, przez co skończyłem w pierwszej turze na czwartej pozycji. Może się to komuś podobać lub nie, można doceniać Georgescu lub nie, ale to na respektowaniu wyroku wyborców polega demokracja. Sądzę jednak, że deep state, rumuńskie służby specjalne oraz siły liberalne i socjalistyczne wsparte przez mniejszość węgierską, nie pozwolą Georgescu na udział w wyborach. To jest tym bardziej sprzeczne z zasadami demokracji, że zebraliśmy na rzecz jego kandydatury najwięcej podpisów: ponad 200 tysięcy.
Czy jeśli Georgescu zostanie wykluczony z udziału w wyborach, będzie pan kandydował na jego miejsce?
Tylko jeśli Georgescu powie mi: nie pozwalają mi na udział w wyborach, więc ty kandyduj na moim miejscu. Nie wiem, czy tak się stanie, nie rozmawiałem z nim o tym. Mamy w wielu kluczowych sprawach, jak stosunek do NATO, odmienne podejście, co zresztą kosztowało mnie wiele głosów. Czasu na decyzję będziemy mieli bardzo mało, ledwie 48 godzin. Data wyborów zbliża się wielkimi krokami.
Georgescu chciał zorganizować referendum w sprawie wyjścia kraju z NATO i z Unii Europejskiej. A przecież Rumunia obok Polski jest najważniejszym krajem alianckim na flance wschodniej NATO.
W żadnym wypadku nie zorganizowałbym podobnego referendum. Potrzebujemy Unii Europejskiej, potrzebujemy NATO, dziś bardziej niż kiedykolwiek. To jest dla nas kwestia przeżycia. Musimy polegać na Ameryce. Jestem przeciwnikiem budowy niezależnej, europejskiej armii.
Czy jednak ponowne uniemożliwienie Georgescu startu w wyborach nie doprowadzi do otwartej konfrontacji Rumunii z USA, nawet wycofania amerykańskich wojsk? Najpierw wiceprezydent J.D. Vance w Monachium, a potem najbliższy sojusznik Donalda Trumpa Elon Musk w mediach społecznościowych ostro krytykowali przecież anulowanie w listopadzie wyborów. W Rumunii stacjonuje 4,5 tys. amerykańskich żołnierzy, to tu powstaje kosztem 2,5 mld USD największa baza NATO zdolna pomieścić 10 tys. żołnierzy.
J.D. Vance nie wymienił z nazwiska Georgescu. Podkreślił natomiast znaczenie wolnych wyborów, z których mogą wziąć udział wszyscy kandydaci. Znam przypadek jednego kraju, Zimbabwe, gdzie po anulowaniu wyborów Stany Zjednoczone wycofały swojego ambasadora. Możliwe są więc konsekwencje ze strony USA dla naszego kraju. Podziwiam Polskę za to, że zainwestowała tak wiele w swoje siły zbrojne, że nie musi tylko polegać na Ameryce dla zapewnienia swojego bezpieczeństwa. My obronić się sami nie możemy. Owszem, wydatki na wojsko poszły w Rumunii w górę, pytanie jednak, jak te środki zostały wykorzystane. Jest tu problem korupcji: na przykład u jednego z aresztowanych generałów znaleziono w domu kolekcję ponad tysiąca cennych obrazów.
Czytaj więcej
Wbrew decyzji Brukseli polski rząd utrzymuje embargo na import ukraińskiego zboża, bo nie potrafi zabezpieczyć jego tranzytu. Bukareszt nie ma z tym problemu.