Radosław Sikorski, gość „Faktów po faktach” w TVN24, odmówił odpowiedzi na pytanie o to, zwycięstwo którego z kandydatów w walce o prezydenturę w Stanach Zjednoczonych byłoby dla Polski korzystniejsze.
Stwierdził, że jako szef polskiej dyplomacji nie powinien i nie może odpowiedzieć na tak postawione pytanie, bo bardzo pilnuje, aby nie popełnić błędu poprzedniego rządu, który „wszystkie żetony postawił na jedną stronę, na Donalda Trumpa i przegrał". - A potem miał, przynajmniej na początku, trudniejsze relacje z administracją Joe Bidena – mówił Sikorski.
Czytaj więcej
Jeśli Kamala Harris zostanie prezydentką USA, spotkanie z nią będzie miał Rafał Trzaskowski. Jeśli Donald Trump wróci do Białego Domu, Andrzej Duda zaaranżuje spotkanie z kandydatem PiS. Jak wynik wyborów prezydenckich w USA wpłynie na polską politykę?
Sikorski o słowach Błaszczaka: To jakiś absurd
Szef MSZ nawiązał do niedawnej wypowiedzi byłego wicepremiera i szefa MON. Mariusz Błaszczak stwierdził, że wygrana Donalda Trumpa leży w interesie Polski, bo jest on gwarantem, że nie będzie bliskich relacji między Berlinem a Moskwą, a w przypadku jego wygranej rząd Donalda Tuska powinien podać się do dymisji.
- To jakiś absurd – ocenił słowa Błaszczaka Sikorski. Dodał, że dotychczas uważał PiS za partię „suwerenistyczną”, której celem jest obrona Polski przed UE, a tymczasem jej przedstawiciele oczekują, że rząd zmieni się po wyborach w Stanach Zjednoczonych.