Zapowiadał pan, że złoży pozew o ochronę dóbr osobistych przeciw premierowi Donaldowi Tuskowi. To jest aktualne?

Oczywiście, będę wykorzystywał wszelkie prawne środki ochrony mojego dobrego imienia. Tak jak wcześniej zapowiadałem, po serii zmanipulowanych i nierzetelnych publikacji „Gazety Wyborczej” i fiasku żądań sprostowania, złożyłem pozew o ochronę moich dóbr osobistych. Oskarżenia premiera Tuska są nie tylko głęboko niesprawiedliwe wobec mojej – jestem o tym przekonany – ciężkiej i uczciwej pracy na rzecz naszego kraju. Pokrzyżowały one ponadto moje plany zawodowe, które były związane z działalnością ekspercką i akademicką. Odczuwam dziś ich negatywne efekty.

Czytaj więcej

Kolejny polski generał odwołany z NATO

Startował pan w konkursie na zastępcę sekretarza generalnego NATO. Dlaczego się nie udało?

Szanse na wygraną przepadły, gdyż strona rządowa dała jasno do zrozumienia w Kwaterze Głównej, że nie życzy sobie bym został wybrany. Byłem wówczas w finale konkursu, przed samą decyzją Sekretarza Generalnego. Nie będę przywoływał obserwacji czy rozmów z Kwatery Głównej, ale w tej jednej sprawie mogę potwierdzić słowa pana Donalda Tuska, że „zagrożenie” mojej wygranej było realne. (śmiech). Jestem przekonany, że fakt tej niezwykłej interwencji zaszkodził także innemu polskiemu kandydatowi, który startował na inne stanowisko zastępcy sekretarza generalnego.

Ale dlaczego pan w ogóle startował w tym konkursie, skoro pan wiedział, że i tak rząd to zablokuje?

Miałem podstawy by zakładać, że w tej sprawie zwycięży logika interesu narodowego, a nie interesu partyjnego. Jak pan dobrze wie, Polsce zależało na obsadzeniu tego konkretnego stanowiska, w związku z jego znaczeniem odnośnie polityki zbrojeniowej czy wspólnych inwestycji. Nie udało się jednak znaleźć innego kandydata, który miałby szansę znaleźć się na krótkiej liście. Moją kandydaturę wspierał prezydent. Był w tej sprawie konsultowany wicepremier Władysław Kosiniak – Kamysz. Ja poinformowałem o mojej intencji kierownictwo Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Nie wyrażono sprzeciwu, choć jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że z przyczyn politycznych nie uzyskam formalnego wsparcia. Uważałem, że ewentualny sukces będzie rozwiązaniem dobrym nie tylko dla Polski, ale także akceptowalnym dla obu stron politycznego sporu, jako pozytywny sposób rozwiązania sukcesji na placówce przy NATO, a także przykład, że potrafimy współdziałać ponad podziałami w sprawach dotyczących bezpieczeństwa kraju. Niestety, daleko przeceniłem naszą kulturę polityczną.

Cała rozmowa w niedzielę na rp.pl i w poniedziałek w papierowym wydaniu „Rzeczpospolitej”.