- Rosyjski prezydent to dresiarz, bandyta. Jeżeli próbujesz z nim się dogadywać, to uświadamia ci, że jesteś słaby i zaczyna wykręcać ci ręce. Zanim się z bandytą zacznie o czymkolwiek rozmawiać, trzeba najpierw mocno uderzyć go w twarz. Dopiero później rozpoczynać negocjacje – przemawiał w sobotę w Warszawie rosyjski opozycjonista Ilia Ponomariow, niegdyś deputowany Dumy, który jako jedyny zagłosował przeciwko aneksji Krymu w 2014 roku. Od lat mieszka w Kijowie, a od początku agresji wspiera rosyjskie bataliony ochotnicze walczące po stronie armii ukraińskiej.
„Rosja to kolos na glinianych nogach”
Biało-niebiesko-białe barwy rosyjskiego ruchu antyputinowskiego wypełniły salę jednego z renomowanych warszawskich hoteli. Wszechobecna ochrona wskazywała na to (taką ilość funkcjonariuszy w Warszawie można zobaczyć podczas wizyt ważnych zagranicznych przywódców), że nie jest to spotkanie przeciętnych rosyjskich emigrantów.
Ponomariow po raz szósty zebrał w polskiej stolicy delegatów Zjazdu Deputowanych Ludowych. Zrzesza on byłych rosyjskich deputowanych Dumy (również z partii Putina) i deputowanych lokalnych parlamentów. Niektórzy niedawno musieli uciekać z Rosji.
Czytaj więcej
Kilkudziesięciu przeciwników Putina próbuje wypełnić próżnię, która powstała po 24 lutego. Usiłują odpowiedzieć światu na pytanie: kto może zastąpić Putina.
- Przebywając tam, wewnątrz Rosji, miałem poczucie totalnej beznadziei i byłem przekonany, że nic w najbliższej przyszłości się nie zmieni. Gdy wyjechałem i spojrzałem na moje państwo z zewnątrz, zrozumiałem, że Rosja to kolos na glinianych nogach. Wystarczy uderzyć w jedną z tych nóg i wszystko się posypie – mówi „Rzeczpospolitej” jeden z delegatów zjazdu Andriej Moisiewiew, który w marcu uciekł do Polski, a w latach 2008-2011 był deputowanym parlamentu Nowgorodu Wielkiego.