Nowa wojna na Bałkanach. Szefowa MSZ Kosowa mówi o możliwych scenariuszach

Rosja chce odciągnąć uwagę Europy od Ukrainy – uważa Donika Gërvalla-Schwarz, szefowa dyplomacji Kosowa.

Publikacja: 14.05.2024 04:30

Nowa wojna na Bałkanach. Szefowa MSZ Kosowa mówi o możliwych scenariuszach

Foto: AFP

25 lat lat temu interwencja NATO zaowocowała powstaniem niezależnego Kosowa.

Los, jaki jest dziś udziałem Ukrainy, najlepiej pokazuje, co by się stało, gdyby sojusz północnotlantycki nie zaangażował się wówczas w obronę Kosowa. Doszło jednak wtedy do rzeczy niezwykłej: interwencji przeprowadzonej przez 19 krajów NATO, liberalnych demokracji. Slobodan Milošević pokazał wcześniej w Bośni i Hercegowinie, do czego jest zdolny: w wyniku pacyfikacji przez Serbię zginęło wówczas 100 tysięcy osób. Wiadomo więc było, co zrobi w Kosowie, jeśli nie zostanie zatrzymany.

Ameryka potrafi prowadzić wojny. Gorzej z odbudową podbitych państw. O tym świadczy przykład Iraku czy Afganistanu. Jak to się skończyło z Kosowem?

Nie tylko USA, ale i cała wspólnota Zachodu zainwestowała w Kosowie bardzo dużo. To tłumaczy, dlaczego jesteśmy najmłodszym krajem w Europie, ale i najbardziej proeuropejskim: 93 proc. mieszkańców popiera integrację z UE i NATO.

Czytaj więcej

Bałkańska szansa na dołączenie do Unii Europejskiej

Poziom życia w Kosowie pozostaje porównywalny z tym w Egipcie czy w ogarniętej wojną Ukrainie…

Zgoda. Ale teraz przeżywamy prawdziwy boom gospodarczy: dochód narodowy, choć z niskiej bazy, skoczył tylko w ubiegłym roku o 50 procent. Tak się stało, bo połowa mieszkańców Kosowa poparła partie składające się na koalicję rządową, a my pokazaliśmy, że zwalczanie korupcji, nepotyzmu, zorganizowanej przestępczości jest możliwe. Ludzie zaczynają więc patrzeć z większym optymizmem w przyszłość, legalizują przedsiębiorstwa. Rosną wpływy podatkowe, wpływy z ceł. To jest coś niezwykłego.

Amerykański wywiad ostrzega jednak przed groźbą wybuchu walk na granicy Kosowa i Serbii. To odstrasza inwestorów…

Polska doskonale wie, że sąsiedztwo Rosji to nie jest sąsiedztwo Kanady czy Australii. My mamy podobny problem. Utrzymujemy znakomite stosunki ze wszystkimi sąsiadami poza Serbią, która stała się ekspozyturą Rosji. Moskwa to wykorzystuje, aby destabilizować region, odciągnąć uwagę Europy od Ukrainy. Nie można więc wykluczyć nowej wojny na Bałkanach. Co prawda nie sądzę, aby Serbia zaatakowała Kosowo, bo chroni nas międzynarodowa misja wojskowa K-FOR. Jednak Belgrad może znaleźć inny sposób na wywołanie nowego konfliktu w naszej części Europy, być może poprzez destabilizację Bośni i Hercegowiny. Taka wojna łatwo mogłaby się rozlać na całe Bałkany.

Czytaj więcej

Nowy serbski wicepremier objęty sankcjami USA. „Schodzimy z europejskiej ścieżki”

Bezpieczeństwo Kosowa opiera się na Ameryce. Jednak Donald Trump twierdzi, że w razie odbicia Białego Domu w ciągu doby porozumie się z Putinem w sprawie Ukrainy. Czy nie opuści też Kosowa w obliczu zagrożenia ze strony Serbii?

Mamy wsparcie ze strony obu partii w Stanach. To w końcu demokratyczny prezydent, Bill Clinton, podjął w 1999 roku interwencję przeciwko Serbii, a republikański, George W. Bush uznał w 2008 roku niepodległość Kosowa.

Bush to tradycyjny republikanin, nie wyznawca Make America Great Again, izolacjonista jak Trump.

A co my możemy zrobić? Staramy się utrzymywać dobre relacje z obiema stronami, republikanami i demokratami. Kosowo nie będzie mówić Amerykanom, na kogo głosować. Mamy nadzieję, że UE jest gotowa na każdą ewentualność.

Oderwanie Kosowa od Serbii nastąpiło mimo braku zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ. Przeciw były Rosja i Chiny. Władimir Putin twierdzi, że odrywając od Ukrainy Krym i Donbas, idzie śladem Kosowa. Warto było tworzyć precedens?

To są sytuacje nieporównywalne. Inaczej niż w Kosowie, nikt nie pacyfikował Rosjan mieszających na Krymie. Nikomu tam nie groziło ludobójstwo. Dziś Rosja i Chiny znowu sprzeciwiają się pomocy dla Ukrainy. Czy to oznacza, że mamy ulegać temu szantażowi w Radzie Bezpieczeństwa i pozostawić Ukraińców na pastwę Rosji? Sama Serbia zwróciła się do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, najwyższej instancji prawnej ONZ, z pytaniem o legalność niepodległości Kosowa. I otrzymała odpowiedź, że nie złamano w tym przypadku prawa międzynarodowego.

Hiszpania, razem z czterema innymi krajami Unii, odmawia jednak uznania niepodległości Kosowa. Obawia się precedensu dla oderwania Katalonii i uznania jej za niezależne państwo przez wspólnotę międzynarodową.

Kosowo z 1999 roku nie ma nic wspólnego z dzisiejszą Hiszpanią, która nie tylko jest demokracją, krajem wolnych ludzi, ale jednym z filarów Zachodu. Los Katalonii leży więc wyłącznie w rękach Hiszpanii. Nie chodzi o to, aby rozbijać dobrze działające państwa. To nie ma nic wspólnego z koniecznością powstrzymania ludobójstwa.

Kosowo nigdy nie uzna niezależnej Katalonii, dopóki nie zrobi tego Madryt?

Będziemy postępowali w zgodzie z tym, co zrobią nasi europejscy i amerykańscy partnerzy. Jesteśmy częścią zachodniej, demokratycznej wspólnoty narodów. Nie ma żadnego powodu aby sądzić, że Kosowo podejmie tu jakieś jednostronne działania.

Spotkała się pani kiedyś z Carlesem Puigdemontem lub innymi przywódcami katalońskich separatystów?

Nie, przynajmniej świadomie. Może byliśmy kiedyś na tym samym cocktailu? Nie wiem. Trzymamy się demokratycznych procedur. Jak w Szkocji, gdzie przeprowadzono legalne referendum, które rozstrzygnęło o tym, czy ma powstać niezależny kraj. W Kosowie to nie było możliwie z powodu pacyfikacji podjętej przez Serbię.

Serbia stała się de facto dyktaturą, tylko teoretycznie deklaruje gotowość przystąpienia do Unii. Gdyby Bruksela przez te 25 lat stworzyła wiarygodny projekt integracji Bałkanów Zachodnich, można byłoby uratować serbską demokrację, odciągnąć ją od sojuszu z Moskwą?

Nie możemy obwiniać Unii o poczucie szczególnego braterstwa, jakie łączy Serbię i Rosję. Kiedy minister propagandy u Miloševicia jest dziś prezydentem kraju, a w skład rządu wchodzi rzecznik Milosevicia z lat 1992–2000, to o czym my mówimy? Jak Unia mogła integrować taki kraj? To nie jest przecież dojna krowa. Faktem jednak pozostaje, że bez przekonania zachodniej opinii publicznej do tego, że przyjęcie tych krajów Bałkanów Zachodnich, które jak Kosowo respektują rządy prawa i demokrację, jest korzystne, nie dojdzie do poszerzenia Unii. A tu pozostaje bardzo dużo do zrobienia. Sądzę też, że inaczej niż w przeszłości nie można przyjmować do Wspólnoty jednocześnie całego regionu. Należy oddzielić poszczególne kraje zależnie od realnych postępów, jakie robią. Inaczej Serbia będzie szachować tych, którzy jak Kosowo zaszły daleko na drodze do przystąpienia do Unii.

Jak będą wyglądały Bałkany Zachodnie, jeśli za dziesięć lat Unia nadal nie zdecyduje się tu na poszerzenie?

Coraz więcej krajów będzie szukało innego niż integracja europejska rozwiązania, jak silniejsze więzi z państwami BRICS, z Rosją i Chinami.

W granicach Kosowa, na północy kraju, mieszka około 50 tys. Serbów. To źródło niestabilności. Niektórzy uważają, że wyjściem jest korekta granic tak, aby ta część Kosowa wróciła do Serbii w zamian za inne serbskie terytoria.

To jest szalony pomysł! Uznając niepodległe Kosowo, bardzo wiele krajów świata wysłało sygnał w szczególności pod adresem Rosji, że granice są nienaruszalne. Jeśli je zmienimy, doprowadzimy do kolejnych wojen na Bałkanach.

92 proc. ludności Kosowa to Albańczycy. Połączenie go z Albanią ma sens?

Już w 1991 roku zaangażowaliśmy się w budowę naszego państwa, co większość krajów świata uznała w 2008 r. To nasza droga. Nie pójdziemy inną. Nie będziemy źródłem nowych nieszczęść na Bałkanach.

Na ile przyznanie większej autonomii mniejszości serbskiej pozwoliłoby na przełamanie tego konfliktu?

Mniejszość serbska ma nie tylko zagwarantowanych deputowanych w parlamencie, ale i członków w rządzie. To niespotykane na świecie. Ale musimy też wyciągnąć wnioski z doświadczeń Bośni i Hercegowiny, gdzie poprzez Republikę Serbską Belgrad paraliżuje rozwój kraju. Nie możemy się na to zgodzić w przypadku Kosowa.

Kosowo będzie wkrótce pierwszym muzułmańskim krajem świata, w którym małżeństwa jednopłciowe są legalne. W Arabii Saudyjskiej to byłoby nie do pomyślenia. Czyja interpretacja Koranu jest właściwa?

Mój ojciec miał na imię Yusuf, jestem muzułmanką. Ale Kosowo to państwo laickie, gdzie ludzie różnych wyznań żyją w pokoju. Nie stosujemy szariatu. Prawa są ustanawiane przez parlament i nie wywodzą się z nauczania Mahometa czy Jezusa. Czerpiemy raczej inspirację z orzeczeń Rady Europy, organizacji humanitarnych.

Atatürk podjął próbę budowę laickiego państwa w Turcji przeszło sto lat temu, i to się nie udało. Dlaczego Kosowo, państwo tak młode, jest w stanie zapewnić wszystkim równe prawa?

Żyliśmy przez pięć wieków pod okupacją ottomańską, co wpłynęło na podejście do religii. Jednak nasz kraj od dwóch tysięcy lat należy do kręgu kultury chrześcijańskiej. Dlatego w Kosowie łatwo można napotkać osoby o imionach Mustafa, Biram czy Yusuf, którzy wiedzą znacznie więcej o nauce Chrystusa niż przeciętny Hiszpan. W wielu wioskach Kosowa obok meczetu stoi kościół. Ojciec naszego konsula w Polsce jest muzułmaninem, ale matka katoliczką. To jest typowe. Dlatego tak jak Albańczycy szybko zrozumieliśmy, że nie można używać religii do dzielenia narodu.

Wywiad został zredagowany dla większej jasności wywodu i nie stanowi dosłownej transkrypcji rozmowy.

25 lat lat temu interwencja NATO zaowocowała powstaniem niezależnego Kosowa.

Los, jaki jest dziś udziałem Ukrainy, najlepiej pokazuje, co by się stało, gdyby sojusz północnotlantycki nie zaangażował się wówczas w obronę Kosowa. Doszło jednak wtedy do rzeczy niezwykłej: interwencji przeprowadzonej przez 19 krajów NATO, liberalnych demokracji. Slobodan Milošević pokazał wcześniej w Bośni i Hercegowinie, do czego jest zdolny: w wyniku pacyfikacji przez Serbię zginęło wówczas 100 tysięcy osób. Wiadomo więc było, co zrobi w Kosowie, jeśli nie zostanie zatrzymany.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Panika w partii Joe Bidena. „Czujemy się, jakby ktoś próbował nam wyprać mózgi”
Polityka
Skrajna prawica zwyciężyła. Le Pen u progu przejęcia władzy
Polityka
Le Pen szturmuje Francję. Kogo wybiorą Francuzi
Polityka
Rekordowa frekwencja w wyborach we Francji. Najlepsza od prawie 40 lat
Polityka
Rosja wzmacnia wojnę hybrydową. „W tej chwili szuka słabych punktów Zachodu”