59-letni polityk i były dziennikarz śledczy nie miał żadnych szans ujść z życiem. Gdy w środę wieczorem (czwartek nad ranem czasu warszawskiego) wychodził ze spotkania z młodzieżą w liceum Anderson w położonym na wysokości 2800 metrów nad poziomem morza stołecznym Quito, zabójca oddał w jego stronę przynajmniej kilkanaście strzałów w głowę, nim sam nie został zabity przez siły porządkowe.
– Radzą mi, abym nosił kamizelkę kuloodporną, ale ja się śmierci nie boję, pokonałem strach. Stoję przed wami w samej koszuli – mówił dzień wcześniej w swoim ostatnim wywiadzie. – Tak, wymieniam z imienia Fito. Czas zastraszania minął – dodał.