Spotkanie liderów sejmowych partii opozycji zorganizowane w sobotę z inicjatywy wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego i prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza było istotne z dwóch powodów. To była pierwsza publiczna rozmowa w tym formacie – liderów PSL, PO, Lewicy i Polski 2050 – od chwili powrotu do polskiej polityki Donalda Tuska. To samo w sobie wiele mówi. Jego organizacja to kolejny sukces PSL w roli środowiska integrującego opozycję w Sejmie, działającego konstruktywnie. Tak jak np. przy wyborze RPO, którym został prof. Marcin Wiącek.
Debata dobrze pokazała, w jakim punkcie jest sejmowa opozycja na drodze do wyborów parlamentarnych. Politycy PiS, z którymi rozmawialiśmy, przekonują, że odbędą się one w terminie. Opozycja – tak jak i PiS – ma więc jeszcze kilkanaście miesięcy pracy przed wyborami.
Sobotnia debata – i to jest kolejna jej zasługa – pokazała też protokół rozbieżności. To już jednak jakiś start, tyle że to nie początek kadencji, tylko minęliśmy półmetek. Donald Tusk nie rezygnuje z nacisku na wspólną listę, przekonując, że ma szansę na wynik znacznie powyżej 50 proc. Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz nie rezygnuje z przekonywania, że to zły pomysł, a proste dodawanie elektoratów nie ma żadnego sensu. To pierwsza fundamentalna różnica.
Liderzy czterech partii wyraźnie mają też różne podejścia do kwestii konstytucji. Jest oczywiście zgoda wśród nich, że praworządność jest ważna. To jednak w zasadzie wszystko.
Czytaj więcej
Nie mam żadnych wątpliwości, że mamy wszystkie argumenty, aby przekonać ludzi do głosowania na nas, kiedy przyjdzie próba wyborcza - mówił w czasie konwencji Nowoczesnej Donald Tusk. W sobotę Nowoczesna, wchodząca w skład Koalicji Obywatelskiej, wybiera nowe władze partii.