– Amerykanie i Polacy borykają się z takimi samymi problemami, bo stoją przed wyborem cywilizacyjnym: powrotem do wartości chrześcijańskich albo cywilizacją laicko-liberalną – mówił Antoni Macierewicz w listopadzie 2019 roku w Orchard Lake w stanie Michigan w USA. Były minister obrony narodowej wybrał się tam na VI Zjazd Klubów „Gazety Polskiej” z USA i Kanady. I był to jeden z najdroższych wyjazdów zagranicznych posłów w tej kadencji Sejmu, które zostały sfinansowane z pieniędzy publicznych.
Kosztowne przeloty
Takie wnioski płyną z analizy, której dokonała „Rzeczpospolita”. Przed tygodniem napisaliśmy, że najdroższym wyjazdem grupowym była eskapada 16 posłów, głównie z PiS, którzy we wrześniu ubiegłego roku pojechali do Rumunii, by wziąć udział w turnieju piłkarskim. Na ich bilety poszło 53 tys. zł.
Czytaj więcej
Około dwustu przelotów krajowych odbyli rekordziści z Sejmu, co nie przeszkodziło im wyjeździć swoimi autami wysokich kilometrówek.
Wśród wyjazdów indywidualnych uwagę przykuwa ten z udziałem Macierewicza. Bilety kosztowały niemal dokładnie 14 tys. zł, co sytuuje je w czołówce najdroższych. Nieliczne inne wyjazdy kosztowały więcej. W lutym 2020 roku za 20,3 tys. zł poleciał do Waszyngtonu w USA poseł KO Arkadiusz Marchewka, a w tym samym czasie wizytę w tym mieście złożył polityk PiS Kacper Płażyński, co kosztowało 14,4 tys. zł. Z kolei w 2019 i 2021 roku dwukrotnie do Mongolii poleciała wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska z PiS, na co wydatkowano 25,7 tys. oraz 14,4 tys. zł.
Problem w tym, że wszystkie te wizyty miały cele polityczne. Marchewka i Płażyński wzięli udział w seminarium Komisji Helsińskiej i Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, a wizyty Gosiewskiej odbywały się na zaproszenie wiceprzewodniczącego parlamentu Mongolii i towarzyszyły im spotkania na szczeblu rządowym, parlamentarnym i samorządowym.