Chociaż Mirosław Drzewiecki uniknął zarzutów za aferę hazardową, wciąż się ona za nim ciągnie. CBA, które po wybuchu afery zaczęło prześwietlać oświadczenia majątkowe ówczesnego ministra sportu i byłego skarbnika PO, ma do nich poważne zastrzeżenia.
Teraz zajęła się tym prokuratura. – Badamy m.in., czy zataił fakt posiadania środków finansowych na kontach w USA – mówi „Rz" Monika Lewandowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wszystko zaczęło się w lipcu 2010 r. od kontroli oświadczeń majątkowych bohaterów afery hazardowej przez CBA. – Kontrola objęła okres od 2005 do 2010 r. – mówi „Rz" Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Biuro odkryło, że Drzewiecki w oświadczeniach z lat 2007 – 2010, czyli z czasu, kiedy był posłem i ministrem, nie ujawnił wszystkiego, co posiada. Jak podało Radio RMF, nie wykazał m.in. pieniędzy zdeponowanych w USA, posiadania domu na Florydzie i wynajmowania dwóch mieszkań. Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w CBA, nieujawnione dochody mogą sięgać miliona złotych.
W czerwcu 2011 r. szef CBA Paweł Wojtunik skierował w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Jednak ta miesiąc później uznała, że dowody są niewystarczające do prowadzenia postępowania i odmówiła wszczęcia śledztwa.
Szef CBA złożył zażalenie do sądu, który 7 października je uwzględnił. W efekcie, prokuratura 2 listopada wszczęła śledztwo w sprawie złożenia fałszywych oświadczeń majątkowych (co wczoraj ujawniło Radio RMF).