Polsko-francuski sojusz wojskowy w UE

Polska wesprze logistycznie francuską misję wojskową w Republice Środkowoafrykańskiej. To odpowiedź na zaangażowanie Paryża w bliską Warszawie ideę europejskiej obrony. Maksymalnie 50 polskich żołnierzy wesprze francuskie wojska w Republice Środkowoafrykańskiej.

Publikacja: 20.12.2013 16:24

Polsko-francuski sojusz wojskowy w UE

Foto: PAP/serwis codzienny, Radek Pietruszka Rad Radek Pietruszka

Korespondencja z Brukseli

- To  nie jest jednostka bojowa - podkreślił w Brukseli Donald Tusk. Żołnierze będą się zajmować obsługą samolotu transportowego. Odpowiednią decyzję rząd podejmie w przyszłym tygodniu, a Polacy byliby gotowi do działań przez trzy miesiące, od 1 lutego 2014 roku począwszy.

Na razie Polska jest jedynym krajem, które konkretnie odpowiedział na apel Paryża. Ale prezydent Francois Hollande mówił, że na szczycie UE dostał też obietnicę wsparcia logistycznego ze strony Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Holandii i Belgii.

Po co Polacy jadą do – jak to określił premier Tusk – afrykańskiego piekła? Po pierwsze, stabilna Afryka to dla Europy, w tym dla Polski, interes ekonomiczny i gwarancje bezpieczeństwa. – Już zlatują się do tego kraju terroryści z całego świata – tłumaczył premier. Po drugie, Francja stała się dla Polski strategicznym partnerem w inicjatywie wzmacniania europejskiej obrony. – Na niespotykaną skalę wzięła udział w manewrach Steadfast Jazz, które służą wzmacnianiu naszej obronności. Wraz z Niemcami i grupą wyszehradzką odpowiedzieli też pozytywnie na nasz apel o europejską politykę obronną – przypomniał Tusk.

Zakończony wczoraj szczytu UE po raz pierwszy od 5 lat zajmował się polityką obronną. teraz ma być lepiej – kolejny raz przywódcy będą rozmawiać na ten temat już za półtora roku, bo w czerwcu 2015 roku. I wtedy będzie okazja do sprawdzenia obiecanych wczoraj postępów.

Jednym z postanowień szczytu jest reforma systemu grup bojowych. – W dzisiejszym kształcie nie da się ich nigdzie użyć – powiedział Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej. Według niego pokazał to kryzys w Mali rok temu, gdy stało się jasne, że nie da się wykorzystać dyżurującej wtedy grupy, m.in. z udziałem Polski. – Polacy i tak wtedy nie mogliby pojechać do Mali, bo nasz komponent stanowiła nieprzydatna w takich warunkach brygada pancerna – przyznał Siemoniak. według niego reforma grup bojowych powinna iść w takim kierunku, żeby nadawały się one do szybkiego wykorzystania w zapalnych miejscach świata. gdzie UE ma swoje interesy. Temu miałoby służyć m.in. wydłużenie dyżuru misji do pół roku, wyznaczenie stałych liderów grup bojowych, wreszcie stworzenie wewnątrz nich komponentów o rożnym przeznaczeniu – np. szkoleniowym, czy bojowym. Oczywiście taka reforma spowoduje tylko, że ich użycie stanie się możliwe. Ale każdorazowo to politycy będą musieli podjąć taką decyzję.

Polityka
Radosław Sikorski: Ukraina nie walczyła o Krym, ale USA zapominają o jednym
Polityka
Marcin Mastalerek tłumaczy, dlaczego prezydent Andrzej Duda poparł Karola Nawrockiego
Polityka
Nowy sondaż prezydencki: Skład II tury wydaje się przesądzony
Polityka
Bosak w jednej partii z Netanjahu. „Łączące poczucie strachu przed islamizacją”
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Polityka
Po wyborach prezydenckich Trzecią Drogę czeka poważna zmiana