Politycy jak ognia boją się wprowadzenia podatku od nieruchomości uzależnionego od wartości budynków czy gruntów, ale eksperci nie ustają w opracowywaniu koncepcji tego podatku. Można się było o tym przekonać podczas piątkowo-sobotniej konferencji, zorganizowanej przez Koło Naukowe Prawa Podatkowego działające na Uniwersytecie Jagiellońskim, pod patronatem medialnym „Rzeczpospolitej”.
– Podatek katastralny mógłby być sprawiedliwy – zauważył prof. Wojciech Morawski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jego zdaniem, gdyby stawka tej daniny od lokali mieszkalnych wynosiła ułamek procenta i była porównywalna z dzisiejszymi stawkami od metra kwadratowego, a przy tym istniałoby zwolnienie dla jednego lokalu dla jednego obywatela – nikt by na tym nie ucierpiał. – Za to znikłyby liczne wątpliwości co do tego, czy dany obiekt jest budynkiem lub budowlą – dodał, nawiązując do dzisiejszych przepisów, według których budowle używane w biznesie podlegają 2-procentowemu podatkowi od ich wartości początkowej. – Dochodzi do takich sytuacji jak na zaporach wodnych, na których stoją budynki. Sama zapora jest budowlą, ale stojący na niej budynek trzeba już oddzielnie opodatkować – mówił Morawski.