Spisując zatem swoje refleksje na temat ewentualnego celibatu księży katolickich, narażam się na odtrącenie. Trudno jednak nie ulec wrażeniu, że samo słowo klątwa już należy do języka zamierzchłego, a debata na temat kondycji Kościoła rozciąga się publicznie od najwyższych hierarchów po tabloidy. Nie byłoby to możliwe w XVI wieku i, prawdę mówiąc, nie byłoby możliwe jeszcze przez ostatnie dziesięciolecia. Istniała ścisła granica miedzy antykatolikami, którzy starali się dopatrywać w Kościele wszelkiego zła, i społecznością katolicką zamkniętą na rozmowę o błędach. Dziś nie da się nie słyszeć i nie widzieć dramatu, o którym mówią wszyscy, różniąc się tylko językiem.