Nie złamał nas Szkop, nie złamał Rusek, nie złamie koronawirus

Walka z koronawirusem jest walką z niewidzialnym wrogiem, który może być wszędzie – mówi 98-letni były żołnierz Armii Krajowej, który zachęca Polaków do szczepień przeciwko Covid-19 w ramach kampanii #SzczepimySię.

Publikacja: 19.02.2021 18:00

Witalis Skorupka: – Chciałem rówieśnikom dodać odwagi swoim przykładem

Witalis Skorupka: – Chciałem rówieśnikom dodać odwagi swoim przykładem

Foto: materiały prasowe KPRP

Witalis Skorupka ps. Orzeł, pułkownik Armii Krajowej, wystąpił w spocie promującym szczepienia, który od 16 stycznia dostępny jest w telewizji oraz internecie. – Urodziłem się 16 lutego 1923 roku. Młodość zabrała mi wojna – tymi słowami spot się rozpoczyna.

Skorupka walczył w Kedywie AK, był zastępcą dowódcy plutonu w akcji „Burza". Po wojnie został aresztowany przez władze komunistyczne, torturowany i skazany na śmierć. Ostatecznie wyrok zmieniono na dziesięć lat więzienia.

Dziś w swoim mieszkaniu, spoglądając na stare zdjęcia i pamiątki, płk Skorupka przekonuje Polaków, szczególnie seniorów, do zaszczepienia się przeciw Covid-19. Sylwetkę byłego żołnierza Armii Krajowej można oglądać również na muralach w Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Łodzi i Poznaniu.

Plus Minus: Jak wyglądała pana młodość?

Należę do pokolenia Polaków, którzy urodzili się w najpiękniejszych moim zdaniem czasach dla naszego kraju. Ale jest to także pokolenie szczególnie doświadczone okrucieństwem drugiej wojny światowej, czasów stalinowskich i komuny.

W czasach mojej młodości byliśmy szczęśliwi, że Polska odzyskała niepodległość, zaczęła się rozwijać gospodarczo. Polacy pamiętali czasy zaborów, prześladowania, represje ze strony zaborców. Żyli jeszcze powstańcy styczniowi, którzy byli traktowani z największym możliwym szacunkiem. My, młodzi, czuliśmy się bardzo zaszczyceni, gdy mieliśmy szansę spotkać się nimi i przebywać w ich towarzystwie. Bardzo ważnymi wartościami były: Bóg, Honor i Ojczyzna. Znaliśmy wartość posiadania – nareszcie – swojej, wymarzonej, wolnej Ojczyzny. Nasze patriotyczne postawy były kształtowane w domu, ale także w szkole. Byliśmy uczeni miłości do Ojczyzny, szacunku dla niej, a przede wszystkim wierności zasadzie: najpierw Polska. Wartościom wyniesionym z tamtych lat byłem wierny przez całe moje życie i pozostanę wierny do końca. Jeżeli chcą się państwo w szczegółach dowiedzieć, jak wyglądała moja młodość, zachęcam do nabycia mojej biografii, która ukazała się w 2018 r., a jej tytuł brzmi „Ja Orzeł. Z Kedywu do celi śmierci".

Jak wspomina pan swoje pierwsze chwile w szeregach Armii Krajowej?

Jestem dumny, że byłem żołnierzem największej w okupowanej przez Niemców Europie i najdzielniejszej podziemnej armii – Armii Krajowej. Pamiętam każdy dzień wojny.

Pamięta pan zatem swoją pierwszą ważną akcję?

Pamiętam z detalami każdą akcję, w której brałem udział. Byłem żołnierzem Kedywu AK o/siedlecki. Oznacza to, że brałem udział w likwidacji zdrajców, szmalcowników, ludzi współpracujących z niemieckim okupantem. Likwidowałem tych, którzy zostali skazani wyrokami sądów Polskiego Państwa Podziemnego. Wielu z tych zdrajców przyczyniło się do cierpienia tysięcy Polaków. Były to dla mnie trudne chwile. Dzięki kapelanowi naszego oddziału udało mi się to wszystko jakoś przetrwać. Do dzisiaj szczegółowo pamiętam akcję „Prima Aprilis", w czasie której zlikwidowałem esesmana sturmscharführera Ludwika Krafta – szefa niemieckiej policji kryminalnej w Siedlcach, oraz jego kierowcę Alfonsa Mantza – również esesmana, odpowiedzialnych za likwidację siedleckiego getta. Likwidacja tych esesmanów prawdopodobnie uratowała mi życie w czasach terroru stalinowskiego. Do dzisiaj pamiętam także likwidację dwóch funkcjonariuszy NKWD, którzy aresztowali mnie na ulicy, a następnie prowadzili na śmierć. Chcieli mnie zabić w pobliskich ruinach, gdzie zazwyczaj mordowali Polaków.

Po wojnie zostałem aresztowany, skazany przez komunistyczny sąd na karę śmierci. W więzieniu Toledo w Warszawie czekałem na wykonanie wyroku. Przeżyłem tam pozorowane wykonanie wyroku śmierci przez komunistycznych funkcjonariuszy tego więzienia.

Tak jak wspomniałem, zabicie tamtych dwóch esesmanów uratowało mnie od śmierci. Kara została zamieniona na dziesięć lat więzienia. Byłem w więzieniu we Wronkach. Spędziłem w nim osiem lat. Za co? Ano za to, że byłem w Armii Krajowej. Historia mojego życia i przeżyć jest bardzo długa, na kilka godzin opowiadania.

Czy walkę z koronawirusem można porównać z walką na froncie?

Walka z koronawirusem jest walką z niewidzialnym wrogiem, który może być wszędzie. Nie wiemy, czy nas nie dopadnie i kiedy to może się stać. Wysiłek całego społeczeństwa, prawie całego, jest nakierowany na walkę o życie i zdrowie Polaków. To jest realna walka. Może nie ma, jak na froncie, latających dookoła kul, atakujących Niemców, łapanek, ale jest wróg o wiele bardziej groźny, bo niewidzialny, który atakuje znienacka. A jest taki okrutny i wredny, że gdy zaatakuje młodych, to oni nawet o tym nie wiedzą. I z tym wrogiem w swoim organizmie młodzi idą do swoich rodziców i dziadków i ich zarażają. Przynoszą im do domu niebezpieczeństwo śmierci. Często przynoszą im śmierć. Dlatego trzeba z koronawirusem walczyć każdą dostępną metodą. On jest do pokonania, ale tylko wtedy, gdy wszyscy jako społeczeństwo będziemy solidarni w walce z nim. Wiem, że są ludzie, którzy lekceważą pandemię i nic sobie z niej nie robią. To bardzo przykre, że swoją egoistyczną postawą przyczyniają się do tego, że pandemia cały czas jest z nami.

Jak pandemia i izolacja wpłynęły na pańskie życie?

Byłem i jestem, pomimo poważnego już wieku, osobą bardzo aktywną. Lubię spotkania z ludźmi, a szczególnie z młodzieżą. Za cel postawiłem sobie pracę na rzecz upamiętniania dokonań mojego pokolenia. Przez kilkanaście lat byłem prezesem Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego Skazanych Na Karę Śmierci. Uczestniczyłem w spotkaniach, uroczystościach upamiętniających walkę Polaków o niepodległość i wolność. Pandemia ogranicza moją aktywność. Musimy wraz z żoną pozostać w izolacji. Robimy to nie tylko dla naszego zdrowia, ale i życia.

Czas spędzamy na naszej działce poza Warszawą. Mam tam dużo zajęć gospodarskich, które w tym trudnym czasie rekompensują brak kontaktu z ludźmi.

Jak chroni się pan przed koronawirusem?

Jak wspomniałem, wraz z żoną pozostajemy w izolacji. Oboje jesteśmy w grupie najwyższego ryzyka. Musicie państwo wiedzieć, że jestem osobą po wielu ciężkich przeżyciach, m.in. w okresie, gdy byłem więzieniu we Wronkach, jestem schorowany. Musimy chronić siebie przed tym niewidzialnym zabójcą, jakim jest koronawirus. Nie narzekamy, dostosowujemy się do zaleceń rządu. W naszym przypadku to kwestia życia lub śmierci.

Dlatego szczepi się pan przeciw Covid-19?

Jesteśmy z żoną już po pierwszym etapie szczepień. Chcę tutaj od razu powiedzieć, że czekaliśmy na naszą kolej – to znaczy na szczepienia dla naszej grupy wiekowej. Najważniejsi byli medycy. Czekamy na drugi etap szczepienia. Chcemy się zaszczepić, aby móc wrócić do normalnego – na ile to będzie możliwe – trybu życia.

Zaangażował się pan w kampanię #SzczepimySię.

Sam się zgłosiłem, aby zostać jedną z twarzy tej kampanii. Chciałem swoim przykładem, człowieka z wielkimi przeżyciami wojennymi, pokazać ludziom w moim wieku, żeby nie obawiali się zaszczepić. Mamy jeszcze dla kogo żyć i co robić. Szczepienie się jest szansą na to, aby nasze życie wróciło do normy, abyśmy mogli być z naszymi rodzinami, abyśmy wyszli z bezpiecznej, ale ciężkiej dla nas, izolacji. Dla niektórych ludzi w moim wieku podjęcie decyzji o szczepieniu jest wyrazem wręcz bohaterstwa na miarę obecnych czasów. Wystarczy posłuchać, jakimi informacjami z różnych stron jesteśmy atakowani. Są w Polsce ludzie nieodpowiedzialni, którzy wszystko i wszędzie będą negować dla swoich osobistych celów. Wiem, że są tacy, którzy zmieszali mnie z błotem za to, że się w tę akcję zaangażowałem. Ale nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Przeżyłem wojnę, stalinowskie represje, komunę, mało co jest w stanie mnie złamać. Chciałem moim rówieśnikom dodać odwagi swoim przykładem. Chyba się udało.

Wojsko Polskie pomaga seniorom w czasie pandemii – wojskowi pomagają z zakupami, z dowozem do szpitala, opiekują się ośrodkami, w których przebywają seniorzy. Co pan sądzi o takim zaangażowaniu wojska?

To wspaniałe, że polskie wojsko uczestniczy w walce z pandemią. Pamiętam czasy, nie tak dawne przecież, gdy byli tacy, którzy negowali powstanie Wojsk Obrony Terytorialnej, bo o nich mówimy. I co widzimy? Że ci żołnierze zaangażowali się całkowicie w walkę z koronawirusem na różnych polach. Jako wiekowy kombatant, żołnierz Armii Krajowej, dziękuję wam z całego serca, drodzy żołnierze, za waszą pomoc i zaangażowanie.

W życiu spotyka nas wiele trudnych sytuacji – pandemia koronawirusa to jedna z nich. Jakimi słowami dodałby pan społeczeństwu otuchy?

Szanowni państwo – nie złamał nas Szkop, nie złamał Rusek, nie złamie koronawirus. Bądźmy solidarni w walce z tym niewidzialnym wrogiem. Tak długo, jak będziemy solidarni, gdy będziemy razem – zawsze wygramy! 

Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu