Łakomstwo jako sztuka życia

Na pozór dziwne jest, że Florent Quellier, autor książki „Łakomstwo", zaczyna swój wywód od epoki średniowiecza.

Publikacja: 27.12.2013 21:05

Łakomstwo jako sztuka życia

Foto: materiały prasowe

Na pewno przecież stał w Muzeum d'Orsay przed monumentalnym płótnem pędzla Tomasa Couture'a zatytułowanym „Dekadencja Rzymu", na którym starożytni używają, ile wlezie. Wczytując się jednak w wykład autora, dochodzimy do przekonania, że to zabieg jak najbardziej celowy, gdyż Francuz pragnie nam pokazać stosunek do łakomstwa ujęty w karby cywilizacji chrześcijańskiej. Ten zabieg pozwala mu na spójność wykładu, uwypukloną bardzo ciekawymi ilustracjami, najczęściej reprodukcjami miniatur i płócien.

Zobacz na Empik.rp.pl

Podtytuł książki „Historia grzechu głównego" jest równie intrygujący. Otóż średniowieczni teologowie uznawali, że łakomstwo „wygnało człowieka z raju, gdzie panował", a to na skutek zapatrzenia Ewy w dojrzałe jabłko rosnące na pewnym drzewie. Kościół przez cały ten okres piętnował łakomstwo, które rozumiał jako nadużywanie jedzenia, ale również pijaństwo. Średniowieczne rękopisy pełne są przedstawień mąk piekielnych, na jednym z obrazów Hieronima Boscha żarłok za karę musi zjeść ropuchę, węża i jaszczurkę, na dodatek żywcem! Reformacja w swojej krytyce nadużyć duchowieństwa często piętnowała obżarstwo mnichów i wystawność papieskiego stołu, w zamian proponując wstrzemięźliwość, choć jak wiemy, Marcin Luter był wielkim smakoszem i admiratorem piwa. Zresztą, jak przekonuje Quellier, cezura reformacji była dla rozumienia łakomstwa niezwykle znacząca: od niej zaczyna się bowiem rozdwojenie. O ile teologowie protestanccy piętnują przyjemności płynące od stołu, Kościół katolicki zachowuje rezerwę i głosi, że przyjemność odczuwana podczas jedzenia nie jest grzeszna, ale dana również przez Stwórcę, należy się nią cieszyć i z umiarem zeń korzystać.

Stąd już kroczek do tzw. dobrego łakomstwa, które zaczyna się we Francji w XVII w. Rozwój sztuki kulinarnej jest domeną tego kraju, utrwala ją arystokracja widząca w wykwintnym jadle ważny składnik swej kultury, utrwalają rządy Ludwika XV – króla-łasucha. A kiedy na początku XIX w. ukazuje się „Almanach Łakomczuchów", pierwszy przewodnik po restauracjach i karczmach Paryża, widzimy, że coś się dokonało. Sztuka kulinarna przestała już być wyłącznie celem zaspokajania żołądka, a „dobre łakomstwo" i dbałość o podniebienie to już forma kultury, dziś zaś część dziedzictwa każdego narodu dbającego o swą tożsamość. Czymś, czego trzeba się uczyć.

Używajmy zatem z umiarem, pamiętając o właściwym zachowaniu przy stole, podtrzymywaniu interesującej konwersacji podczas jedzenia, a także o maksymie wielkiego Brillat-Savarina, autora słynnej „Fizjologii smaku": „Zwierzęta się pasą, człowiek je, a tylko człowiek inteligentny wie, jak jeść".

Florent Quellier, „Łakomstwo. Historia grzechu głównego", Mówią Wieki, Bellona, Warszawa 2013

Na pewno przecież stał w Muzeum d'Orsay przed monumentalnym płótnem pędzla Tomasa Couture'a zatytułowanym „Dekadencja Rzymu", na którym starożytni używają, ile wlezie. Wczytując się jednak w wykład autora, dochodzimy do przekonania, że to zabieg jak najbardziej celowy, gdyż Francuz pragnie nam pokazać stosunek do łakomstwa ujęty w karby cywilizacji chrześcijańskiej. Ten zabieg pozwala mu na spójność wykładu, uwypukloną bardzo ciekawymi ilustracjami, najczęściej reprodukcjami miniatur i płócien.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów