Jan Maciejewski: Głodny człowiek jest uważny

Głodni chodzą nie tylko chrześcijanie podczas Wielkiego Postu. Permanentnie głodni są ci, którzy wysłuchali wezwania do zrozumienia czegoś więcej ze świata i samych siebie.

Publikacja: 28.02.2025 14:00

Jan Maciejewski: Głodny człowiek jest uważny

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

We wspomnieniach obozowych z Auschwitz Zofia Kossak pisze, że najlepiej z głodem radziły sobie te spośród więźniarek, które na wolności zachowywały ścisły post we wszystkie nakazywane przez Kościół dni. Od pierwszego przeczytania uderzyła mnie ta uwaga swoją prostotą – no tak, to przecież oczywiste, że organizm „wytrenowany w głodzie”, przywykły do jego dawek raz na jakiś czas, musiał lepiej znieść to jego nieludzkie uderzenie za bramami obozu. Ale poza „treningowym” sensem tej uwagi kryje się inny, dużo ważniejszy.

Organizm przyzwyczajony do głodu uczy się go nie tylko znosić, ale też wykorzystywać. Brak pokarmu staje się narzędziem wzmagania czujności; świat nabiera ostrzejszych konturów; z oczu, uszu, skóry zostaje zdjęty filtr poczucia bezpieczeństwa i zaspokojenia. Głodny człowiek jest człowiekiem uważnym – ten, kogo łatwiej jest zranić, jest tym samym, który więcej rozumie, słyszy i widzi. Nie ma w tym żadnej metafizyki, tylko czysta biologia. Osłabione tkanki i narządy wysyłają do mózgu informację, impuls włączający tryb wczesnego ostrzegania. Ten wyłącza więc wszystkie zbędne „aplikacje”, pożerające energię niepotrzebne, hałaśliwe myśli; ogranicza zbędne ruchy i słowa. Umysł zamienia się w mostek kapitański podczas sztormu. Na wszystko trzeba uważać, każdy szczegół może mieć swoje znaczenie, okazać się źródłem klęski albo nadzieją przetrwania. Głodny ma wreszcie oczy do patrzenia i uszy do słuchania.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Pozwólcie dać z siebie wszystko

Głodni chodzą nie tylko chrześcijanie podczas Wielkiego Postu. Permanentnie głodni są też pustelnicy i poeci. Ci, którzy wysłuchali wezwania do zrozumienia czegoś więcej ze świata i samych siebie. Wychwycenia faktów i znaczeń, które umykają najedzonym. Ścieżki głodnych muszą być proste, bo przecież nie mają siły na nadkładanie drogi. Dzięki temu mogą oni dostrzec, jak wiele miejsc i spraw jest niewartych zachodu. Człowiek głodny jest nie tylko czujny, ale przede wszystkim zależny.

Człowiek głodny jest nie tylko czujny, ale przede wszystkim zależny.

To świadomość, że jego istnienie, zamierające w nim z braku pożywienia życie, nie jest konieczne, może się w każdej chwili skończyć (coś, co niby każdy z nas wie, ale tak naprawdę nie zdajemy sobie z tego sprawy, dopóki do prawdy tej nie przyciśnie nas głód). Ale jeśli tak, jeżeli nie musi nas być, to każda chwila tego niekoniecznego życia jest łaską. Wszystko nią jest, każdy szczegół, zdarzenie, człowiek. Głód jest koniecznym warunkiem, niepomijalnym etapem drogi prowadzącej do ekstazy. Zachwytu nad tym, że się istnieje i że jest też wszystko inne. Wydarzyło się, a przecież nie musiało.

Głodni chodzili po świecie wielcy święci i wielcy twórcy. Bo jedni i drudzy (od tego zaczęła się ich wielkość) odkryli, że są mali. Śmieszni, niepoważni, niekonieczni. Wraz z głodem obumierał w nich świat, jego sprawy. Bo jakie znaczenie może mieć powszechna opinia, czyjeś zdanie, dla tego, kogo głód postawił twarzą w twarz ze śmiercią? Kto doświadcza jej całym sobą, od środka – człowiek, którego organizm pożera sam siebie, trawi i wydala zbędne sprawy, fałszywe troski, próżne myśli. Głodny obumiera. Głodny wydaje owoce.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Wiatr zmian

I taki był też obozowy głód Kolbego. Ten ostateczny, na który został skazany, a w zasadzie sobie wybrał. Ta klaustrofobiczna cela śmierci, w której miał zostać zagłodzony, była jak rowek w wiosennej, głodnej nasion glebie, wykopany czułą dłonią ogrodnika. Tam się coś – tak konkretnie: działo się COŚ. Coś się tworzyło, jakieś wielkie dzieło – z wnętrza tego wielkiego głodu. W gatunku, o którym śnili najwięksi geniusze; Bach pragnął muzyki bez instrumentów, najwięksi z malarzy – obrazów bez płócien i farb. Najczystszy gatunek sztuki, bez narzędzi i materii. Dzieło, które obiema stopami stoi już po drugiej stronie, w tamtym świecie. I tylko patrzy na ziemię, tylko to jego – dzieła – spojrzenie na nas ma tutaj miejsce. W tym gatunku tworzył w ostatnich swoich dniach Kolbe. Jego oczy przerażały strażników, bo odbijało się w nich to wszystko, wobec czego obóz, śmierć, świat jest tylko pyłkiem na wietrze. Ale jednocześnie był wciąż tutaj – to wielkie dzieło, most między Niebem i Ziemią, rozciągało się nad przepaścią celi śmierci. Zabili go zastrzykiem, bo nie byli w stanie wytrzymać jego głodu; tego, co w nim tworzył.

We wspomnieniach obozowych z Auschwitz Zofia Kossak pisze, że najlepiej z głodem radziły sobie te spośród więźniarek, które na wolności zachowywały ścisły post we wszystkie nakazywane przez Kościół dni. Od pierwszego przeczytania uderzyła mnie ta uwaga swoją prostotą – no tak, to przecież oczywiste, że organizm „wytrenowany w głodzie”, przywykły do jego dawek raz na jakiś czas, musiał lepiej znieść to jego nieludzkie uderzenie za bramami obozu. Ale poza „treningowym” sensem tej uwagi kryje się inny, dużo ważniejszy.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Plus Minus
Telefon zaufania, słucham…
Plus Minus
„Trucizna”: Dorzucić coś do kociołka
Plus Minus
"Żelazny sen" - nowe wydanie skandalizującej książki Normana Spinrada
Plus Minus
„Wąwóz”: Romans na dwóch wieżach
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Piotr Rogoża: Po cięższej stronie spektrum
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”