Zacznę od kwestii oczywistej. Nie twierdzę, że Donald Trump nie ma z perspektywy konserwatywnej żadnych zasług. To on zmienił skład Sądu Najwyższego, co oznacza, że pośrednio doprowadził do odwrócenia aborcyjnego wyroku Roe kontra Wade. I tego nikt nie może mu odmówić. Tyle że nie oznacza to, że od razu trzeba uznać go za reprezentanta konserwatyzmu. W jego myśleniu i działaniu są wprawdzie elementy konserwatywne, a nawet religijne, ale są też elementy libertariańskie, a także czysto populistyczne. Program Trumpa (o Elonie Musku nie wspominając) jest zatem postmodernistycznym miksem okraszonym maczyzmem i kultem siły, który z klasycznym konserwatyzmem nie ma nic wspólnego. Jego osobiste wybory zaś, i jest to delikatne określenie, dalekie są od tradycyjnego modelu życia.
Zwolennicy Donalda Trumpa wcale nie słuchają tego, co on mówi
Zaskakiwać może też, że entuzjaści Trumpa pomijają to, co on sam mówi. Jego inauguracyjne przemówienie – biorę poprawkę na samochwalstwo i pychę mówcy – przedstawiało go niemal jak politycznego mesjasza. „Złota era”, pokój, który przyniesie Ameryce i światu – to opis nie z programu politycznego, ale z wizji quasi-religijnej. Dość konserwatywnemu katolikowi, jakim jestem, pesymiście antropologicznemu i politycznemu realiście trudno zapomnieć, że im więcej raju (wszystko jedno prawicowego czy lewicowego) ktoś obiecuje, tym większe istnieje niebezpieczeństwo, że powstanie coś, co z rajem niewiele ma wspólnego. Politycy nie są od budowania raju, ale od zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa, a dekretowanie złotych epok trudno pogodzić z pragmatyzmem klasycznego konserwatyzmu.
Czas pokaże, czy rzeczywiście Donald Trump pogorszył, naszą sytuację czy nie, i jak zachował się wobec naszej części świata – a głównie to powinno nas interesować.
Trudno też pogodzić z konserwatyzmem kult nagiej siły, zapowiedzi naruszania ładu międzynarodowego czy zrywania umów, które USA podpisały. Średniej wielkości państwo, jakim jest Polska, któremu daleko do imperialnego charakteru, nie może czuć się bezpiecznie wobec takich zapowiedzi prezydenta USA. Jeśli miałyby sobie na taką politykę pozwolić USA, to dlaczego miałaby nie móc Rosja? Jeśli Trump może powiedzieć, że Kanał Panamski trzeba odzyskać, to dlaczego Putin nie może powiedzieć, że on też chce coś tam odzyskać, bo w momencie, gdy podpisywano jakieś umowy, świat wyglądał inaczej? Jeśli Kanał Panamski może się stać – pod groźbą użycia siły – ponownie amerykański, to dlaczego Łotwa czy Estonia nie miałyby wrócić do strefy wpływów Moskwy? Świat po wypowiedziach Trumpa nie staje się bezpieczniejszy. I właśnie z tych powodów nie chciałbym eksportu trumpizmu do Polski. MEGA (Make Europe Great Again – w nawiązaniu do hasła MAGA, Make America Great Again) to nie jest program dla naszego kraju, szczególnie gdy jeden z jego pomysłodawców Elon Musk jasno pokazuje, że czynić Europę znowu wielką należałoby z niemiecką AfD, które jest dla nas raczej zagrożeniem niż szansą. MEGA nie jest też zgodna z naszą tradycją, z naszym modelem politycznym i społecznym ani – wreszcie – z naszym interesem.
Czytaj więcej
Mnie nie przeszkadzają kibice na Jasnej Górze. Oni, jak wszyscy inni, mają prawo tam być. Ma tam prawo być także każdy kandydat na prezydenta, ale… jeśli przyjeżdża prywatnie. Kompletnie czym innym jest zaś wykorzystanie tego świętego dla wielu Polaków miejsca do celów politycznych.