Nie pisałam felietonów przez wiele tygodni, w ciągu których zastanawiałam się, czy warto pisać, skoro tyle jest pisane każdego dnia i w każdej minucie wychodzi na świecie kilkadziesiąt milionów felietonów czy artykułów, nie wliczając w to wpisów na Facebooku, TikToku i im podobnym karuzelach słów. Te liczby podaję w wielkim przybliżeniu, tak jak robi to mój nowy, od poniedziałku, prezydent Donald Trump.
Czytaj więcej
Wojna zbliża się do krytycznego punktu. Jeszcze tylko trochę wysiłku i pomocy dla Kijowa...
Donald Trump miał być nowym Mojżeszem, a został zbesztany na kazaniu
Wszyscy oczywiście o nim piszą, więc niewiele mogę dodać do tej kakofonii pochwał i obelg. Nie wiem, czy ktoś, poza mną i moją przyjaciółką, zwrócił uwagę, że wśród wielu wrogich nam krajów, które przysyłają nam miliony nielegalnych imigrantów wypuszczanych specjalnie w tym celów z więzień i „mental institutions”, Trump wymienił Kongo. Dlaczego? Nie wiadomo. W każdym razie wydawałoby się, że Kongo nie ma żadnych „mental institutions”, by nas niszczyć, ale okazuje się, że ma – ale tylko jedną. Ciekawe, ilu jej byłych pacjentów zostanie złapanych w czasie wielkiego polowania na nielegalnych imigrantów w najbliższych tygodniach.
Prezydent Trump dostał błogosławieństwo od najprzeróżniejszych przedstawicieli najprzeróżniejszych wyznań, z których niektórzy wprost bluźnili, sugerując, że jest on jeśli nie Synem Bożym, to co najmniej Mojżeszem. Dzień po inauguracji jednak biskup diecezji Kościoła Episkopalnego w Waszyngtonie na specjalnej mszy dla Trumpa i jego rodziny w Katedrze Narodowej powiedziała na końcu kazania, że większość nielegalnych imigrantów nie jest przestępcami, i poprosiła prezydenta o litość dla nich i dla gejów, lesbijek i osób transpłciowych, które można znaleźć i wśród demokratów, i wśród republikanów. Ponieważ biskup jest kobietą, zwolennicy Trumpa, w tym episkopalianie, skupili się na jej płci, a nie na chrześcijańskim pojęciu współczucia i miłości bliźniego. Za kilka tygodni będzie można spróbować ocenić wyniki pierwszych tygodni prezydentury Trumpa. Poważnie mówiąc, najbardziej boję się o Ukrainę, która może być dla Trumpa pionkiem na jego szachownicy. Widzę tę jego szachownicę jakby narysowaną przez M.C. Eschera. Wszystko jest na opak, ruchome, przekrzywione, z wielością graczy i z regułami zmienianymi wedle humoru Wielkiego Gracza. Żal mi polskich wielbicieli Trumpa.