Popatrzmy na reakcję wielu liberalnych intelektualistów i komentatorów na kontrowersje związane z ceremonią otwarcia igrzysk olimpijskich. Czyli na ich rechot, do którego pasowało hasło stworzone niegdyś przez polityków „dobrej zmiany”, tyle że dziś stosowane à rebours: „słychać wycie, znakomicie”.
Czytaj więcej
W pierwszych latach rządów PiS Polacy poczuli niesamowitą sprawczość. Wreszcie mieli wrażenie, że nie głosują na mądrali, którzy mówią im, że są głupi, lecz na partię, która obiecuje, że przywróci godność tym, którzy zapłacili największą cenę za transformację. Podobne zjawisko obserwujemy dziś we wschodnich landach Niemiec, ale paradoksalnie też w krajach zachodnich, które nie musiały przechodzić ustrojowej transformacji: w USA, Wielkiej Brytanii, we Francji.
Odwet liberalnych elit. Inauguracja igrzysk w Paryżu była wspaniała, bo upokorzyła drugą stronę?
Politycy PiS sycili się swego czasu oburzeniem liberalnych elit na swoje kolejne i coraz brutalniejsze posunięcia. Z im gorętszym oporem się spotykali, tym większą mieli satysfakcję. Wiedzieli bowiem, że w nowych czasach możliwość nagradzania jednych godnością i karania innych upokorzeniem to najważniejsze narzędzie tzw. polityki tożsamości.
Dziś druga strona bierze odwet, syci się oburzeniem i upokorzeniem obozu konserwatywnego. „Wspaniała inauguracja Igrzysk. Z Paryżem jako stadionem i Sekwaną w roli głównej. Francuska bohema pokazała to, co lubi najbardziej: gorszyć kołtuna”, napisał w serwisie X najważniejszy polski przedstawiciel myśli liberalnej. A więc inauguracja była świetna, bo sprawiła, że druga strona poczuła się zgorszona.