Tomasz Terlikowski: Dla papieża Franciszka Europa nie ma znaczenia

Papież uznaje nasz region świata za peryferie, miejsce zesłania dla nielubianych przez niego hierarchów.

Publikacja: 28.06.2024 10:00

Papież Franciszek

Papież Franciszek

Foto: AFP

Są takie wydarzenia, których znaczenie może umykać obserwatorom. I tak właśnie jest z mianowaniem emerytowanego prefekta Domu Papieskiego, wieloletniego sekretarza osobistego Benedykta XVI, abp. Georga Gänsweina nuncjuszem apostolskim na Litwie, w Estonii i na Łotwie. Spektakl z odmawianiem nowego miejsca zaangażowania arcybiskupowi, który jasno mówił, że relacje między obecnym a poprzednim papieżem (gdy ten ostatni był na emeryturze) nie były różowe, trwał już tak długo, że jego rozstrzygnięcie można przyjąć z ulgą. Zwolennicy linii Benedykta XVI w Kościele mogą to uznać za docenienie poprzednika Franciszka, a konserwatywnie nastawieni katolicy nawet odczują satysfakcję, bo wreszcie hierarcha, reprezentant bardziej zachowawczej linii, otrzymał jakieś ważne (umiarkowanie, ale jednak) stanowisko i został uhonorowany. To szczególnie istotne w sytuacji, kiedy jednocześnie rozpoczyna się pozasądowy proces o schizmę dotyczący innego, o wiele bardziej konserwatywnego, krytyka Franciszka, abp. Carla Marii Viganò.

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Rasizm nie jest chrześcijański

Papież Franciszek nie postrzega działań Rosji jako kluczowych

Jednak jeśli przyjrzeć się tej decyzji uważniej, to zawiera ona w sobie jeszcze jeden element istotny z punktu widzenia Polski i szerzej, Europy Środkowej. Gdy chodzi o Europę, a także porządek globalny, to właśnie w naszej części świata dzieją się kwestie kluczowe. Jeśli Rosja zwycięży z Ukrainą, to zakwestionowany zostanie model nienaruszalności granic, prawa do suwerenności, a na niebezpieczeństwo wystawione zostaną także państwa nadbałtyckie. Tam już zresztą toczy się konflikt hybrydowy, Rosja buduje swoje struktury, prowadzi akcję dezinformacyjną, antagonizuje mniejszości narodowe, wykorzystuje mniejszość rosyjską do rozbijania polityki tych państw, a także prowadzi rozmaite działania pod progiem bezpośredniej konfrontacji.

Franciszek od dawna jasno pokazuje, że jego zdaniem rzeczy istotne dzieją się zupełnie gdzie indziej. W centrum jego zainteresowania pozostaje Globalne Południe, a nie Europa Środkowa. 

I jeśli Watykan chciałby zrozumieć obecny konflikt, to powinien tam wysłać wytrawnego dyplomatę, który umie czytać tego rodzaju sygnały, potrafiącego zbierać informacje i przekazywać je dalej, i umiejącego grać z różnymi źródłami informacji. Abp Gänswein, choć niewątpliwie ma rozmaite zalety intelektualne i duchowe, takim człowiekiem nie jest. Nigdy nie wypełniał żadnych funkcji dyplomatycznych. Jest prawnikiem kanonicznym, był sędzią w Trybunale Diecezjalnym i sekretarzem biskupa Fryburga Bryzgowijskiego, a w 1995 r. został zatrudniony w Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Rok później trafił do Kongregacji Nauki Wiary, gdzie później pełnił funkcję osobistego sekretarza prefekta kard. Ratzingera, a następnie był sekretarzem Benedykta XVI od czasu jego wyboru na papieża.

To oczywiście zacny życiorys, ale zupełnie niezwiązany z dyplomacją. Wszystkiego w tej materii będzie się więc musiał nowy nuncjusz apostolki dopiero nauczyć.

Dla Kościoła katolickiego Europa Środkowa jest miejscem peryferyjnym 

Co to oznacza? Papież Franciszek uznał, że nie potrzebuje wiedzy z pierwszej ręki z miejsca, gdzie toczą się obecnie jedne z istotniejszych wydarzeń, i dlatego mianował tam nuncjuszem człowieka, który doświadczenia dyplomatycznego nie ma. Litwa, Łotwa i Estonia, choć toczą się tam wydarzenia kluczowe dla przyszłości świata, z perspektywy głowy Kościoła katolickiego są miejscem peryferyjnym, do którego zsyłać można nieprzychylnych sobie i nielubianych (a dowodów na takie emocje papieża wobec abp. Gänsweina jest aż nadto) hierarchów. Efektem będzie postępujące oślepienie Watykanu, coraz głębsze niezrozumienie naszej części świata i coraz mniejsza świadomość tego, co się tu dzieje.

Niemniej tego rodzaju decyzja wcale nie jest zaskakująca. Franciszek od dawna jasno pokazuje, że jego zdaniem rzeczy istotne dzieją się zupełnie gdzie indziej. W centrum jego zainteresowania pozostaje Globalne Południe, a nie Europa Środkowa. Nie jest to dobra informacja dla Kościoła w Polsce ani tym bardziej w Ukrainie, na Litwie, w Łotwie i Estonii, ale lepiej uświadomić sobie rzeczywistość, niż trwać w złudzeniach.

Są takie wydarzenia, których znaczenie może umykać obserwatorom. I tak właśnie jest z mianowaniem emerytowanego prefekta Domu Papieskiego, wieloletniego sekretarza osobistego Benedykta XVI, abp. Georga Gänsweina nuncjuszem apostolskim na Litwie, w Estonii i na Łotwie. Spektakl z odmawianiem nowego miejsca zaangażowania arcybiskupowi, który jasno mówił, że relacje między obecnym a poprzednim papieżem (gdy ten ostatni był na emeryturze) nie były różowe, trwał już tak długo, że jego rozstrzygnięcie można przyjąć z ulgą. Zwolennicy linii Benedykta XVI w Kościele mogą to uznać za docenienie poprzednika Franciszka, a konserwatywnie nastawieni katolicy nawet odczują satysfakcję, bo wreszcie hierarcha, reprezentant bardziej zachowawczej linii, otrzymał jakieś ważne (umiarkowanie, ale jednak) stanowisko i został uhonorowany. To szczególnie istotne w sytuacji, kiedy jednocześnie rozpoczyna się pozasądowy proces o schizmę dotyczący innego, o wiele bardziej konserwatywnego, krytyka Franciszka, abp. Carla Marii Viganò.

Plus Minus
Niemądre pytanie
Plus Minus
Argumentacja zamiast krzyku
Plus Minus
Koalicja sparaliżowanych
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Mucha a sprawa Polska
Plus Minus
„Histeria sztuki. Niemy krzyk obrazów”: Ucieczka przed oprawcą