Historia permanentnie dzieje się na naszych oczach. A nawet przyspiesza, jeśli wspomnieć najście ABW w Wielkim Tygodniu na dom byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Za to po trzech miesiącach rządów nowej koalicji, kiedy prawie wszystko stało się przedmiotem ostrej wojny między wielkimi politycznymi obozami, relatywnie mało mówi się o stosunku do tego, co naprawdę stało się już historią.
W przedwyborczych „100 konkretach na 100 dni” Koalicji Obywatelskiej, poddawanych dziś surowym egzegezom i przeglądom (pod kątem tego, co wykonano, a czego nawet nie ruszono), nie było zapowiedzi dotyczących polityki historycznej. Z jednym wyjątkiem – deklaracji usunięcia ze szkół przedmiotu historia i teraźniejszość umieszczonej w rozdziale o edukacji. Na co skądinąd poprzednia władza sama sobie zapracowała. Bo nie było logiczne wprowadzanie wykładów o historii najnowszej do dwóch pierwszych klas szkoły średniej obok normalnego kursu dziejów starożytnych, średniowiecznych i nowożytnych. Ani tym bardziej podsuwanie młodych ludziom tak bardzo zaangażowanego w doraźne współczesne spory podręcznika do HiT autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego.