Czasy, kiedy w Polsce ginęło kilkadziesiąt tysięcy samochodów rocznie, to odległa przeszłość. Obecnie łupem złodziei pada kilka tysięcy pojazdów rocznie – w ubiegłym roku 8,3 tys., w obecnym dotąd blisko 5 tys. Jednak wzrost cen stali, prądu, inflacja i wojna w Ukrainie mogą ten spadkowy trend odwrócić. Trudniej będzie o nowe auta, bo te drożeją, rośnie zainteresowanie używanymi, w ślad za tym popyt na części. A to raj dla złodziei. Już teraz kradną głównie z myślą o sprzedaży części.
Czytaj więcej
„Seks, tylko pięć minut" – kilka słów łamaną polszczyzną i kierowca zatrzymuje samochód w ustronnym miejscu. Jedne kobiety są molestowane, inne gwałcone. Nasilają się napaści seksualne w taksówkach zamawianych przez Ubera i Bolta.
Świat gangów
Samochody zaczęły w Polsce ginąć na dużą skalę w końcówce lat 80. i na początku 90. – Polskie grupy przestępcze zaczęły się w tym specjalizować, kradły auta nie tylko w kraju, ale też i m.in. w Niemczech oraz Austrii. Przerzucały je do Polski, gdzie następnie auta były legalizowane i sprzedawane, również za wschodnią granicę – opowiada gen. Adam Rapacki, były zastępca komendanta głównego policji, twórca pionów do walki z przestępczością zorganizowaną, z których powstało CBŚ, oraz późniejszy wiceminister spraw wewnętrznych.
Kradzieże były zuchwałe i spektakularne, a złodzieje bezczelni. Auto można było stracić w biały dzień, w mieście i na trasach wylotowych z Warszawy, np. na katowickiej, gdzie grasowały złodziejskie szajki. Sprawcy prowokowali niegroźną stłuczkę albo wskazywali kierowcy, że „złapał gumę”, a kiedy wysiadał, złodziej wskakiwał do auta i odjeżdżał. Nierzadko siłą wyciągali kierowców na światłach lub zajeżdżali drogę, zmuszali do hamowania i wysadzali, kradnąc je z kluczykiem. – Dochodziło do średnio ok. 80 tys. kradzieży samochodów rocznie. Złodzieje nie mieli skrupułów, kradli nawet pojazdy policji – mówi Adam Rapacki. Ich łupem padały luksusowe mercedesy, toyoty, bmw, auta terenowe.
Dwukrotnie na trasie katowickiej pod Warszawą samochody straciła posłanka Barbara Blida. Najpierw w 1998 r. – mercedesa, metodą „na koło”, a pięć lat później terenową toyotę land cruiser wartą ćwierć miliona złotych. Złodzieje wpadli miesiąc po kradzieży. Ukradli także lexusa posła i antyterrorysty Jerzego Dziewulskiego i auto Krzysztofa Cugowskiego, wokalisty Budki Suflera, aranżując stłuczkę.