Jak tłumaczy Damelin, przełomem było dla niej, gdy zorientowała się, że zemsta nie przyniesie jej ukojenia, nie przywróci jej syna. Zrozumiała, że stanie się wolna wtedy, gdy wyzwoli się z nienawiści, gdy przebaczy. Jej droga zaczęła się więc od listu, jaki napisała do rodziców Palestyńczyka, który zabił jej syna, później jeździła po całym świecie od RPA po Irlandię, gdzie zachęcała do pokoju i pojednania, w Izraelu zaś co roku, w dniu, w którym upamiętnia się izraelskie ofiary wojen, ataków i zamachów, wspólnie z Palestyńczykami organizuje uroczystości na rzecz pojednania.
Czytaj więcej
Gdy kilka tygodni temu numer „Plusa Minusa" poświęciliśmy sytuacji prawicy po agresji na Ukrainę dokonanej przez Putina, który chciał uchodzić za sponsora nowej europejskiej prawicy, wpadłem na ulicy na serdecznego przyjaciela, który mocno mnie skrytykował za ten pomysł. Gdy zachwalałem mu opublikowany w numerze wywiad z Rafałem Matyją, autorem fundamentalnej pracy „Konserwatyzm po komunizmie", w którym mówił, że ideologia PiS nie istnieje, że to partia postmodernistyczna, przyjmująca różne kostiumy, ścigająca się na radykalizm, ale z konserwatyzmem niemająca wiele wspólnego, mój przyjaciel nie wytrzymał. – Próba budowy prawicy czy konserwatyzmu w opozycji do PiS jest absurdalna! – wyśmiał mnie.
Słuchając jej historii, nie mogłem przestać myśleć o tym, co dziś dzieje się za naszą wschodnią granicą. Brutalność rosyjskich wojsk, cierpienie i śmierć wywołują słuszny gniew. Ale wywołują też nienawiść, która jest zaraźliwa. Jak mamy dziś nie nienawidzić Putina, widząc, do jakich zbrodni jest zdolny, a przecież wcale nie jesteśmy bezpośrednimi ofiarami tej wojny.
Cóż dopiero mają powiedzieć Ukraińcy? Utkwiły mi w pamięci bardzo mocno słowa Ołeny Zełenskiej, żony prezydenta, która w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" zapytana, czy ma jakieś przesłanie do matek rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie, powiedziała, że skoro nie przemówiło do nich to, co dzieje się na tej wojnie, to nie ma im nic do przekazania.