Co więcej, kraje z Europy, Ameryk i Azji ustawiałyby się po zimną fuzję – jako po technologię pozwalającą stworzyć supertanie i przyjazne środowisku „słońce w pudełku" – w całkiem długiej kolejce. Wtedy też, jako kraj wolny od licznych zobowiązań wobec Komisji Europejskiej, Londyn miałby możliwość przeprowadzenia wielu reform instytucjonalnych.
Pomarzyć zawsze można, szczególnie że Brytyjczycy od 2019 rozwijają projekt zimnej fuzji STEP (Spherical Tokamak for Energy Production). Tylko że nawet jeśli udałoby się im stworzyć taką technologię i ją skomercjalizować, musi się liczyć z konkurencją – inne kraje też nad nią pracują. Dlatego przewaga mogłaby szybko stopnieć, a rozwój Świętego Graala energetyki dokonałby się na niekontrolowanych przez Londyn rynkach. W związku z tym ten scenariusz także należy uznać za niezbyt prawdopodobny.
Nowośredniowieczny kocioł. To z kolei scenariusz, w którym będą działać zasady neomediewalizmu, czyli wiązki megatrendów w gospodarce, polityce, społeczeństwie, kulturze i technologii, które – wzięte razem – zaczynają przypominać procesy znane ze średniowiecza. Cechy rozpoznawcze neomediewalizmu, które opisałem m.in. w książce „Cities in the neomedieval era" (2016), to:
– mediewalizacja stosunków międzynarodowych opisana przez Hedleya Bulla, brytyjskiego politologa, oznaczająca m.in.: fragmentację władzy, rosnący wpływ aktorów niepaństwowych potężniejszych niż państwa, malejący monopol państwa na przemoc oraz transformację państwa narodowego w państwo sieciowe;
– wzrost znaczenia etniczności i religii: wyłonienie się UE jako jednostki strukturalnie podobnej do Imperium Rzymskiego z okresu Pax Romana, która wchłania i miesza ludy oraz religie zgodnie z zasadami teorii sieci oraz złożoności;
– neofeudalizm w gospodarce: prekaryzacja społeczeństw prowadząca do głośnego sprzeciwu ludu wobec konsekwencji globalizacji (brexit, „żółte kamizelki", populizmy), a także rosnąca masowa gotowość do ograniczania wolności za cenę stabilności życia; to także feudalizacja kapitalizmu wprost proporcjonalna do zaniku klasy średniej;
– transformacja cywilizacyjno-demograficzna: nowa wędrówka ludów porównywalna do tej z przełomu starożytności i średniowiecza, która zmieniła zupełnie kulturowe oblicze Europy.
To tylko niektóre cechy mediewalizacji, której podlega dziś Europa. Dla Londynu ważne jest jednak to, że mediewalizacja prowadzi do dwóch przeciwstawnych procesów, które jednak nie wchodzą w konflikt, bo dzieją się na różnych poziomach: z jednej strony erozja władzy na poziomie państw, a z drugiej konsolidacja władzy na poziomie ponadnarodowym (instytucje, firmy big tech, religie, związki geostrategiczne, parapaństwa – wszystkie one nie przynależą do konkretnego kraju, ale mają coraz większy wpływ na całe regiony świata).
W tych warunkach, w wyniku postępującej utraty kontroli nad procesami, mądre rządy decydują się na ucieczkę do przodu, tzn. mówią: „skoro nie jesteśmy w stanie sami, »od środka« państwa kontrolować świata, to poszukamy narzędzi, które pozwolą mieć wpływ na nasze własne państwo i świat »od zewnątrz«, czyli razem z innymi". Tylko że Londyn właśnie uciekł z takiej wspólnoty (UE). W ten sposób dokonała się częściowa, ale natychmiastowa deglobalizacja Wysp, czyli osłabienie własnego usieciowienia.
Problem jednak w tym, że wcale nie wyłączy to wpływu globalizacji. Wręcz przeciwnie – może ją przyśpieszyć. Brexit wymusza bowiem na Londynie szybkie znalezienie zasobów na zarządzanie presją nagłej transformacji i na nowe usieciowanie. Tymczasem impakt transformacyjny będzie rozchodził się zgodnie z zasadami sieci – od metropolii do małych miast i wsi. I na każdym etapie będzie powodował kaskadowe konsekwencje.
Wpływ deglobalizacji
Najmniej cierpliwi w znoszeniu konsekwencji brexitu będą ci, którzy przeciw niemu głosowali – w pierwszej kolejności Szkoci. W efekcie może dojść do „wojen szkocko-angielskich", w których zamiast toporów w ruch pójdą kartki wyborcze. Szkocja może odłączyć się od macierzy, a jeśli Unia będzie mieć się w miarę dobrze, to przykład Edynburga zachęci kolejne krainy. W drugiej kolejności wyczerpie się cierpliwość metropolii, które skutki deglobalizacji zaczną odczuwać najwcześniej – wtedy zrodzi się ruch nowych elit, żądających zupełnie nowej polityki. Najwięcej cierpliwości będzie mieć interior, który początkowo odczuje satysfakcję, że „pokazał elitom", iż trzeba się z nim liczyć.
W do bólu sklasowiałej Wielkiej Brytanii, gdzie klasa społeczna jest wyznacznikiem świadomości człowieka, a awans klasowy utrudniony, przekonanie o moralnym triumfie będzie czymś powszechnym. Jednak kiedy już impakt deglobalizacji dotrze do przytulnego Hobbitonu i da się go sprowadzić do poziomu problemów zwykłego człowieka (mniej perspektyw w życiu, dalsza prekaryzacja), może okazać się, że nie ma już Wielkiej Brytanii, bo w realiach nowego średniowiecza poszczególne regiony weszły w nowe sieci zależności zgodnie z wolą lokalnych populacji. Równocześnie Londyn będzie musiał szukać nowego usieciowienia i nowego modelu otwarcia na globalizację oraz nowych sojuszy. Jednak zapłaci za to – jak podpowiada scenariusz nowej Australii czy Tajwanu – większą cenę niż za członkostwo w UE.
Taki właśnie scenariusz uznaję za najbardziej prawdopodobny, choć mogą występować też scenariusze hybrydowe, łączące np. scenariusz Tajwanu z nowośredniowiecznym. Ich łączenie i uściślanie zostawiam chętnym jako inspirującą rozrywkę strategiczną.
Ciężka dola gladiatora
Co dalej? Brytyjczycy demokratycznie ulegli podszeptom, iż muszą odzyskać „wolność". Używając pojęć brytyjskiego myśliciela sir Isaiaha Berlina: odrzucili „wolność do", czyli wolność wynikającą z dużych możliwości wpływu na innych w UE , a wybrali „wolność od", czyli wolność od zobowiązań wobec globalizacji. Tak jak grany przez Russella Crowe'a bohater filmu „Gladiator", Brytyjczycy ostatecznie wygrali swoją walkę, choć nie pokonali unijnego cesarza. Teraz czas na satysfakcję z moralnej wyższości i emocjonalny podkład muzyczny. W filmie, kiedy gladiator ostatecznie traci świadomość sytuacyjną, wśród falujących zbóż niesie się pieśń „Now we are free".
Dr Grzegorz Lewicki – futurolog, specjalista od stosunków międzynarodowych. Absolwent m.in. London School of Economics i Maastricht University. Doradza korporacjom i sektorowi publicznemu Kontakt: www.greglewicki.com