Społeczeństwa i państwa spaja rodzaj umowy społecznej. To na niej wyrasta prawo. Ale co dzieje się, gdy nie potrafimy dojść do porozumienia, gdy choć wcale nie dzieli nas tak dużo, sami budujemy mury, nie akceptując czy nie próbując zrozumieć innych. Skrajnym przypadkiem takiej sytuacji jest stan natury, w którym, jak pisze w „Plusie Minusie” Łukasz Kobeszko: „dominuje wojna wszystkich ze wszystkimi, rządzą silniejsi, a jedynym dobrem jest egoistycznie rozumiane dobro i korzyść własna, pozostaje światem nie tylko bez praw i obowiązków, ale również bez obiektywnej miary dobra i zła”. Czy wspólnotę może spotkać coś gorszego niż utrata obiektywnego określenia co jest dobrem, a co złem?