Dziecko „uratowane" wspólnym wysiłkiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego, interpretującego go Ordo Iuris i lekarzy obawiających się, że prokuratura Ziobry tę interpretację podzieli, już nie żyje – organizacjom feministycznym udało się znaleźć szpital, który uznał, że nie jest rolą lekarza torturować kobietę w imię wyższych racji, którymi właściwie nie wiadomo, co miałoby być. Bo w tym konkretnym przypadku dziecko nie było „tylko" ciężko chore, ono po prostu nie miało czaszki i żadnych szans na przeżycie. Utrzymanie ciąży pozwoliłoby co prawda – jak chciał prezes Kaczyński – „by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię", ale wymagałoby to nadzwyczajnego heroizmu matki i niewyobrażalnego cierpienia całej rodziny.