Od 60 lat każdego dnia trzy razy na dobę wychodzi z domu i zmierza do oddalonej o niecałe 100 metrów białej budki meteorologicznej i odczytuje temperaturę, wilgotność powietrza, ciśnienie czy wysokość opadu, by za chwilę wszystkie te informacje przez radiotelefon przekazać do centrali.
Żyje od lat w tym samym miejscu i od zawsze bardzo skromnie. Pewnie jak każdy tzw. stary kawaler nie zwraca zbytniej uwagi na najbliższe otoczenie, ale wnętrze jego drewnianej chaty wręcz ociera się o biedę. Wyraźnie widać w domu brak kobiecej ręki.
– Proszę pana, jakoś za dużo miałem w życiu dziewczyn i przebierałem: ta ładniejsza, ta jeszcze ładniejsza, ta w końcu mnie zdradziła i do widzenia powiedziałem – mówi z uśmiechem i jakby na udowodnienie tego, że w przeszłości był bardzo atrakcyjnym mężczyzną, pokazuje swoje zdjęcie z młodości.
Terka to dziś niewielka, położona z dala od turystycznych szlaków mała wieś nad Solinką. Ale dla wytrawnych górskich wędrowców to także brama do wyższych partii Bieszczad. Z jednej strony wznosi się Tołsta, z drugiej Połoma, nieosiągające nawet 800 m wysokości, porośnięte lasami wzgórza. Daleko niemal wszędzie, ale dzięki temu to dziś jedna z nielicznych miejscowości, które przetrwały lata, zachowując swój dawny rolniczy charakter. Ale to też osada z bardzo bogatą historią, bo jej początki sięgają XV wieku. Zbudowano ją na prawie wołoskim przed 1463 rokiem jako Tharnka, czyli tarnina. Niemal od razu na położonym w okolicy wzgórzu noszącym do dziś nazwę Monaster zbudowano prawosławny klasztor bazylianów. Jeszcze w okresie międzywojennym stała na jego miejscu jako wspomnienie niewielka murowana kapliczka. Terka miała już wówczas własną drewnianą cerkiew pw. św. Proroka Ilii. Ludzie mówią, że była ponoć jedną z najpiękniejszych w całych Bieszczadach.
Wieś od wieków zamieszkana była przez Polaków i Rusinów, którzy zawsze żyli w najlepszej komitywie i w zgodzie. Żenili się Polak z Rusinką, a Rusin z Polką, i razem gospodarzyli.