Absolwenci elitarnej Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, którzy przecież mieli tworzyć trzon polskiej kadry urzędniczej, nie są zatrudniani na kierownicze stanowiska w administracji centralnej. Po tym gdy w 2015 roku zmieniły się przepisy, zlikwidowano konkursy i wprowadzono możliwość powołania, a nie mianowania, na wysokie funkcje, decyzje o naborze i wakatach są coraz mniej klarowane – żalą się absolwenci.
Wielu z nich nawet nie wie, w jakich instytucjach jest – przynajmniej teoretycznie – zapotrzebowanie na ludzi z ich kwalifikacjami. Okazuje się, że ministerstwa uzupełniają wolne wakaty przez nabór zewnętrzny albo „sieć kontaktów" – cokolwiek miałoby to oznaczać. A nabór przy opuszczonej kurtynie staje się w niektórych instytucjach wręcz standardem.
To bardzo zły sygnał. Skłania do pytań, czy wykwalifikowani urzędnicy po KSAP, znający języki i zasady funkcjonowania administracji są polskiemu państwu do czegokolwiek jeszcze potrzebni. Bo może w mechanizmach funkcjonowania państwa zaczyna coś poważnie szwankować, skoro tych, którzy powinni stanowić apolityczny szkielet służby cywilnej, gwarantujący ciągłość funkcjonowania administracji, nie tylko przestało się doceniać, ale traktuje się wręcz jako element niepożądany. Nie mówiąc już o tym, że jest to działanie wbrew interesowi państwa i jego obywateli, którzy płacą podatki na dobrze wykształconą, ale niepotrzebną służbę, tak łatwą do zastąpienia lojalnymi partyjnymi działaczami z „sieci kontaktów".
Trzy lata temu KSAP nadano imię śp. Lecha Kaczyńskiego, prezydenta RP. Państwowca, dla którego dobro wspólne zawsze było na pierwszym miejscu. „Profesor Lech Kaczyński jest najlepszym wzorem dla słuchaczy KSAP" – powiedział podczas uroczystości ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak. Szkoda, że te słowa trafiły w głęboką próżnię. Bo w praktyce dawno zapomniano, że państwo jest silne nie przez słowa, nawet te najwznioślejsze, ale przez swoje instytucje i ludzi, którzy je tworzą.
Nigdy żaden nawet najwierniejszy partyjny działacz nie zastąpi człowieka, który został specjalnie wykształcony i przygotowany, aby zapewnić sprawne funkcjonowanie państwa. Profesor Lech Kaczyński o tym wiedział. Ci natomiast, którzy powołują się na jego spuściznę, często mylą służbę państwu z partyjną lojalnością. Na tej drugiej niczego wartościowego i stałego, co przetrwa wyborczy demokratyczny reset, się nie zbuduje.