Wojciech Tumidalski: Powrót 
do przeszłości

Z wyliczeń fachowców wynika, że rząd Mateusza Morawieckiego Polskim Ładem faktycznie przywrócił 40-proc. stawkę PIT, którą 16 lat temu zniósł… rząd Jarosława Kaczyńskiego.

Publikacja: 17.02.2022 18:37

Wojciech Tumidalski: Powrót 
do przeszłości

Foto: Adobe Stock

Polski Ład na naszych oczach z sukcesu przeobraża się w porażkę, ale przecież – przynajmniej w rządowej retoryce – nie może to być klęska. Władza nigdy nie przegrywa, winni mogą być najwyżej urzędnicy, jak w uniwersalnym powiedzeniu o dobrym carze i złych bojarach. W każdym razie nie mówi się o wstrzymaniu czy odroczeniu reformy – co postulują eksperci i biznes – a tylko o jej naprawie.


Ciekawie w tym kontekście zabrzmiała wypowiedź przedstawiciela prezydenta Andrzeja Dudy na środowym posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego, że prezydent oczekuje od rządu „kompleksowej wizji Polskiego Ładu 2.0”. Nieważne, że Polski Ład 1.0 sam podpisał – i to nie od razu, co mogłoby znaczyć, że analizował uchwalone przepisy. Wówczas wątpliwości nie miał. Ale może to tylko potwierdza, że dokonana przez rząd Zjednoczonej Prawicy rewolucja w podatkach jest jeszcze bardziej skomplikowana, niż myślano. A kolejne komplikacje tego systemu wychodzą na jaw dzień po dniu.


Wiele było już dowodów, że na Polskim Ładzie lepiej wyjdą osoby mniej zarabiające, ci zaś o dochodach powyżej 13 tys. zł brutto najpewniej stracą. Algorytm służący do wyliczenia podstawy opodatkowania stał się mocno skomplikowany i teraz przedsiębiorcy się biedzą, aby wszystko prawidłowo wyliczyć. Księgowi muszą wręcz robić trzy wyliczenia: jedno, by przygotować bilans firmy, drugie – dla ZUS na potrzeby składki zdrowotnej, i trzecie do celów podatkowych. Nikt nie wie, czemu przynajmniej te dwa ostatnie nie mogą polegać na tym samym. Ale nawet najbardziej skomplikowane wzory matematyczne można rozłożyć na części pierwsze – i doradcy podatkowi z księgowymi krok po kroku to robią. Wówczas wychodzi na jaw, że składowe algorytmu tak naprawdę prowadzą do wyniku innego od oczekiwanego. No chyba że od początku właśnie o to chodziło…


Najnowsza publikacja „Rzeczpospolitej” dowodzi, że powiedzieć, iż zarabiający najwięcej, najwięcej stracą na Polskim Ładzie, to nic nie powiedzieć w obliczu faktycznego przywrócenia im 40-proc. stawki PIT. Oczywiście nikt tego nie zrobił formalnie ustawą, ale gdy się weźmie pod uwagę podniesienie kwoty wolnej, niemożność odliczenia stawki zdrowotnej i inne zmienne wprowadzone do algorytmu, okaże się, że zarabiający ponad 12,8 tys. zł brutto będą mieli stawkę PIT 39,7 proc.


To chichot historii, gdy przypomnimy sobie, że najwyższa 40-proc. stawka podatku została zniesiona w listopadzie 2006 r. za rządów Jarosława Kaczyńskiego, w którym ministrem finansów była wtedy śp. Zyta Gilowska. Uchwalona wówczas ustawa weszła w życie po dwóch latach, więc już za rządów Donalda Tuska. A teraz, po 16 latach od tamtej zmiany, faktycznie przywracamy najwyższą stawkę podatku. Ale czy wicepremier Kaczyński o tym wie?


Opinie Prawne
Tomasz Tadeusz Koncewicz: najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Dane osobowe też mają barwy polityczne
Opinie Prawne
Piotr Młgosiek: Indywidualna weryfikacja neosędziów, czyli jaka?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy repolonizacja zamówień stanie się faktem?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Kryzys w TK połączył Przyłębską, Rzeplińskiego i Stępnia
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem