Polski Ład na naszych oczach z sukcesu przeobraża się w porażkę, ale przecież – przynajmniej w rządowej retoryce – nie może to być klęska. Władza nigdy nie przegrywa, winni mogą być najwyżej urzędnicy, jak w uniwersalnym powiedzeniu o dobrym carze i złych bojarach. W każdym razie nie mówi się o wstrzymaniu czy odroczeniu reformy – co postulują eksperci i biznes – a tylko o jej naprawie.
Czytaj więcej:
Ciekawie w tym kontekście zabrzmiała wypowiedź przedstawiciela prezydenta Andrzeja Dudy na środowym posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego, że prezydent oczekuje od rządu „kompleksowej wizji Polskiego Ładu 2.0”. Nieważne, że Polski Ład 1.0 sam podpisał – i to nie od razu, co mogłoby znaczyć, że analizował uchwalone przepisy. Wówczas wątpliwości nie miał. Ale może to tylko potwierdza, że dokonana przez rząd Zjednoczonej Prawicy rewolucja w podatkach jest jeszcze bardziej skomplikowana, niż myślano. A kolejne komplikacje tego systemu wychodzą na jaw dzień po dniu.
Czytaj więcej:
Wiele było już dowodów, że na Polskim Ładzie lepiej wyjdą osoby mniej zarabiające, ci zaś o dochodach powyżej 13 tys. zł brutto najpewniej stracą. Algorytm służący do wyliczenia podstawy opodatkowania stał się mocno skomplikowany i teraz przedsiębiorcy się biedzą, aby wszystko prawidłowo wyliczyć. Księgowi muszą wręcz robić trzy wyliczenia: jedno, by przygotować bilans firmy, drugie – dla ZUS na potrzeby składki zdrowotnej, i trzecie do celów podatkowych. Nikt nie wie, czemu przynajmniej te dwa ostatnie nie mogą polegać na tym samym. Ale nawet najbardziej skomplikowane wzory matematyczne można rozłożyć na części pierwsze – i doradcy podatkowi z księgowymi krok po kroku to robią. Wówczas wychodzi na jaw, że składowe algorytmu tak naprawdę prowadzą do wyniku innego od oczekiwanego. No chyba że od początku właśnie o to chodziło…