Ja wiem, że nie powinienem używać takich kolokwializmów. Ale kiedy widzę do jakiego poziomu zeszliśmy w dyskusjach prawników i to tych robiących za autorytety zawodowe nie mogę się już powstrzymać. I od śmiechu, i od pisania. Każda z tych osób ma przecież jakiś tytuł zawodowy, a może jeszcze i stopień naukowy. A opowiadają takie rzeczy, jakby całą swoją wiedzę wynieśli wyłącznie z Wikipedii. Ale czego w końcu oczekiwać, kiedy główna dyskusja naukowa przeniosła się na portale społecznościowe? Postanowiłem więc wsadzić przysłowiowy kij w mrowisko, używając słów, które nasze dyżurne awanturnice na pewno zrozumieją.