Tych, którzy czerpią satysfakcję z zamieszczania kłamstw w internecie, trudno pociągnąć do odpowiedzialności, bo często zbyt długo trwa sprawdzanie, kto tak naprawdę kryje się za internetowym nickiem. Nie od dziś wiadomo, że trzeba coś z tym zrobić. Pierwszy konstruktywną propozycję rozwiązania problemu jeszcze w 2016 r. zgłosił Adam Bodnar. Chodziło o wprowadzenie do polskich przepisów tzw. ślepego pozwu. Pięć lat – tyle czasu potrzebowało Ministerstwo Sprawiedliwości, by stworzyć projekt przepisów, dzięki którym nie trzeba będzie wszczynać postępowań karnych i administracyjnych tylko po to, aby uzyskać w nich dane osobowe tych, którzy rozpowszechniają nieprawdę, np. na portalach społecznościowych. Jeśli ktoś uzna, że jego dobra osobiste zostały w sieci naruszone, wystarczy, że złoży pozew do sądu bez wskazania pozwanego i dołączy cyfrowe odwzorowanie publikacji, pozwalające na: ustalenie adresu identyfikującego w internecie, daty i godziny publikacji oraz nazwy profilu lub loginu użytkownika.