I nie mam wątpliwości, że z taką modą trzeba walczyć. Próbuje sanepid. Na opornych rodziców nakłada grzywny. Problem polega na tym, że rodzice, którzy zaskarżyli niekorzystne dla siebie decyzje, wygrywają w sądach administracyjnych. Samorządowcy, a zatem urzędnicy, którzy są najbliżej zwykłych obywateli, znaleźli nowy oręż. Wpadli na pomysł, by do żłobków i przedszkoli nie przyjmować dzieci niezaszczepionych. Jako zwolenniczka szczepień powinnam przyklasnąć. Nieuodpornione dzieci nie będą zagrożeniem dla kolegów i koleżanek. Tu jednak zapala się czerwone światło. Dzieci rodziców ulegających modzie i mitom są poszkodowane podwójnie. Po pierwsze, są bardziej narażone na groźne, w czasach naszych rodziców śmiertelne, choroby, np. gruźlicę. Po drugie, odbiera się im prawo do nauki, które gwarantuje konstytucja, i wychowanie przedszkolne, które nawet czterolatkom zapewnia rząd.