W 1973 r. orzeczeniem Roe v. Wade Sąd Najwyższy dostrzegł w prawie do prywatności swobodę decydowania o dokonaniu aborcji, i tak uczynił niekonstytucyjnymi obowiązujące od niepamiętnych czasów prawo wielu stanów, które aborcji zakazywało. W tym roku orzeczeniem Obergefell v. Hodges prawnicza arystokracja USA zadeklarowała swobodę zawierania małżeństw przez osoby tej samej płci, czym podważyła konstytucyjność prawodawstwa stanowego, które takich małżeństw nie uznawało. Oba orzeczenia są wyrazem aktywizmu sędziowskiego, silnie krytykowanego przynajmniej z dwóch powodów: konieczności respektowania demokratycznych decyzji podejmowanych przez poszczególne stany oraz braku uprawnień ustrojodawczych Sądu Najwyższego. Odmówił on uznania kary śmierci za niezgodną z konstytucją, gdyż ustawa zasadnicza w tej kwestii milczy. Jeśli ktoś chce zakazu, powinien przekonać współobywateli własnego stanu, co w większości się udało. To w Europie powtarzane bywa przekonanie, że gdy jakieś rozwiązanie obowiązuje np. do Odry, po drugiej stronie rzeki musi być taka sama regulacja. Jeśli Kalifornia chce mieć benzynę ekologicznie bardziej przyjazną, ale droższą, kto miałby narzucić podobną decyzję innym stanom?