Trzy kobiety praworządności

W dwóch programach unijnych, dzięki którym polskie organizacje pozarządowe nie są zdane na łaskę rządu, swój istotny udział miały trzy postaci – pisze europoseł.

Aktualizacja: 27.12.2020 19:14 Publikacja: 27.12.2020 18:39

Janusz Lewandowski

Janusz Lewandowski

Foto: Fotorzepa/Tomasz Jodłowski

W 2020 r. przeważają złe wiadomości. Zarówno z podwórka krajowego, gdzie rozgrywa się polsko-polska wojna domowa, jak i z Unii Europejskiej pogrążonej w kryzysie pandemii. Dla równowagi i ku pokrzepieniu serc warto dostrzec dobrą wiadomość, która kryje się w tym samym budżecie UE, który Polska i Węgry chciała wetować, bo łączył fundusze z praworządnością. Wzbudziło to zrozumiały popłoch w Polsce Kaczyńskiego i na Węgrzech Orbána. Obaj wiedzą, że mają nieczyste sumienie. Oba kraje inspirowały „kij" wbudowany w przyszłe budżety. Warto jednak wskazać „marchewkę", także inspirowaną przez te dwa kraje. Jest to nowy instrument „Prawa i Wartości", który ma wspomagać społeczeństwo obywatelskie i tym samym obronę europejskich wartości.

Przywileje dla swoich

Ten program adresowany jest oczywiście do wszystkich krajów członkowskich. Równie oczywiste jest to, że wziął się z rozpoznania sytuacji na Węgrzech i w Polsce, gdzie tępione są wszelkie przejawy niezależności. Od sądów przez media i samorządy po NGO-sy, czyli organizacje pozarządowe. Recepta na instytucje pozarządowe jest prosta – wystarczy dzielić dotacje publiczne wedle kryterium ich spolegliwości. Przywileje dla „swoich" i dyskryminowanie „warczących". To już się stało.

Pod tym względem Węgry wyprzedziły Polskę. A to dlatego, że PiS w opozycji (2007–2015) zabiegał o sprawiedliwe traktowanie NGO-sów różnej politycznej maści. Aż do czasu wygranych wyborów w roku 2015. Wtedy wyraźne wskazanie padło na Ruch Kontroli Wyborów, Solidarnych 2010, Fundację Elbanowskich, kluby „Gazety Polskiej", a nade wszystko szczodrze obdarowaną Rodzinę Radia Maryja. Przeciętne budżety roczne NGO-sów szacuje się na 27 tys. zł, ale dotacja dla Ordo Iuris wzrosła z 1,7 mln zł w 2015 r. do 4,5 mln zł w roku 2018. Politycznym rozdziałem grantów zajął się powołany w 2017 r. Narodowy Instytut Wolności – Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, bo w państwie PiS wszystko musi być „narodowe". Wzorem Węgier łatwiejsza część zadania, czyli tworzenie „koncesjonowanego" społeczeństwa obywatelskiego poprzez nagradzanie wiernych i odbieranie tlenu niewiernym, została w Polsce PiS mocno rozwinięta.

Trzeba było jednak rozwiązać problem grantów zagranicznych, które mogą podtrzymać przy życiu sektor pozarządowy. Na Węgrzech solą w oku władzy był węgierski Żyd George Soros, który część swojej fortuny poświęcił na wspomaganie demokracji w Europie postkomunistycznej. Zmasowaną akcję mającą na celu uczynienie z Sorosa wroga publicznego reżyserował dawny stypendysta Sorosa – premier Orbán. U nas większym problemem były fundusze norweskie, którymi operuje Fundacja Batorego, także wspomagana przez Sorosa. Pożyteczna, gdy finansowała zagraniczne stypendia Adama Glapińskiego, Piotra Glińskiego oraz książki Ryszarda Legutki i Jarosława Gowina, ale wroga, gdy stanęła w obronie rządów prawa. Na szczęście Norwegia nie zgodziła się na wyeliminowanie Fundacji Batorego. Generalnie jednak Węgry Orbána i Polska Kaczyńskiego znalazły wspólny język w zwalczaniu wszystkiego co niezależne, zwłaszcza jeśli jest zasilane z zagranicy.

Autorki sukcesu

Z tej świadomości – jak bardzo zagrożone są instytucjonalne fundamenty społeczeństwa obywatelskiego w Europie Środkowo-Wschodniej – wzięła się próba wzbogacenia narzędzi budżetowych UE. Wskażę trzy osoby, które miały istotny udział w tym, że taki instrument pojawił się w budżecie Unii na 2021–2027.

Od dawna zabiegała o to Fundacja Batorego, a bezpośrednią inspiracją dla mnie była rozmowa z Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz i jej pisemne apele z lat 2017–2018. Należało przekonać Komisję Europejską, że taki instrument jest pilnie potrzebny. Misję przekonywania powierzyłem Angelice Chomickiej, która w moim gabinecie w Komisji Europejskiej specjalizowała się w misjach trudnych, np. odzyskania polskości Marii Curie, powszechnie uważanej za Francuzkę, poprzez przemianowanie programów Unii na „Marie Skłodowska-Curie Actions" (po całorocznej batalii). Na szczęście kluczową postacią w KE była Nadia Calvino, dyrektor generalny w pionie budżetowym, która podlegała mi jako komisarzowi UE ds. budżetu i programowania finansowego w końcówce mojego urzędowania. Nadia rozumiała problem i zleciła swoim współpracownikom opracowanie stosownej regulacji (dziś jest wicepremierem w hiszpańskim rządzie). To był warunek konieczny, by ten prototypowy, proobywatelski program się narodził.

Prawa i wartości

Tak więc trzy wspomniane panie miały swój udział w tym, że w propozycji Komisji Europejskiej nowych wieloletnich ram finansowych na lata 2021–2027 z maja 2018 r. pojawił się instrument „Prawa i Wartości" wart 642 mln euro. Zanim to się stało, zadbaliśmy o to, by Parlament Europejski dopominał się o taki instrument wsparcia dla sektora pozarządowego w swoich rezolucjach. W poprzedniej kadencji energicznie wziął się do tego Michał Boni, postulując zwiększone finansowanie tego instrumentu i wyraźne wyodrębnienie segmentu promującego wartości europejskie (co najmniej 500 mln euro).

Dlatego także w obecnej kadencji, z udziałem delegacji PO–PSL, wspomaganie społeczeństwa obywatelskiego stało się jednym z priorytetów Parlamentu Europejskiego. Szczęśliwie nie jest to program kontestowany w przeciwieństwie do zasady „pieniądze za praworządność". Znalazło to ostateczne potwierdzenie w porozumieniu między Radą i Parlamentem Europejskim 10 listopada 2020 r. The EU Rights and Values Programme uzyskał alokację 1,4 mld euro, czyli o 800 mln więcej, niż uzgodniły rządy na szczycie 17–21 lipca 2020 r.

Kij na dwa bratanki

Otwiera to nowy rozdział w finansach Unii Europejskiej. Powiew optymizmu pośród złych wiadomości. Granty unijne mają być dzielone bez pośrednictwa rządów. Na tym polega ich podwójna wartość. Mogę sobie wyobrazić ustawowe zakazy finansowania NGO-sów z zagranicy – tak jak próbuje to robić premier Orbán, by wyeliminować finanse Sorosa. Nie jest jednak możliwe, by kraj członkowski Unii zabronił korzystania z unijnego budżetu.

Dwa bratanki, Polska i Węgry, chcąc nie chcąc, inspirowały dwa nowe programy UE. Będą one obowiązywały od roku 2021. Po pierwsze, „kij" na niepraworządnych. Po drugie, pomoc dla społeczeństwa obywatelskiego, by nie było zdane na łaskę rządu. Z przyjemnością przypominam trzy panie, które miały w tym udział. Europa jest kobietą!

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

W 2020 r. przeważają złe wiadomości. Zarówno z podwórka krajowego, gdzie rozgrywa się polsko-polska wojna domowa, jak i z Unii Europejskiej pogrążonej w kryzysie pandemii. Dla równowagi i ku pokrzepieniu serc warto dostrzec dobrą wiadomość, która kryje się w tym samym budżecie UE, który Polska i Węgry chciała wetować, bo łączył fundusze z praworządnością. Wzbudziło to zrozumiały popłoch w Polsce Kaczyńskiego i na Węgrzech Orbána. Obaj wiedzą, że mają nieczyste sumienie. Oba kraje inspirowały „kij" wbudowany w przyszłe budżety. Warto jednak wskazać „marchewkę", także inspirowaną przez te dwa kraje. Jest to nowy instrument „Prawa i Wartości", który ma wspomagać społeczeństwo obywatelskie i tym samym obronę europejskich wartości.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie