Unijny szczyt i widmo koronawirusa

Polskim władzom bardziej zależy na „poszerzaniu" UE niż jej „pogłębianiu" – przekonuje europoseł Zjednoczonej Prawicy, były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Publikacja: 16.03.2020 18:59

Unijny szczyt i widmo koronawirusa

Foto: Yuriko Nakao/Bloomberg

Już w następny czwartek i piątek, 26 i 27 marca, odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej. Posiedzenie szczególne, bo ta wyjątkowa – reprezentująca państwa członkowskie UE – unijna instytucja musi zmierzyć się z pandemią koronawirusa. Ciekawe, że w pierwotnie planowanej agendzie szczytu Rady Europejskiej, którą ustalono ponad trzy tygodnie zjazdem, nie było w ogóle punktu o Covid-19! To zresztą pokazuje szerszy problem: braku instrumentarium do skutecznego reagowania na poziomie europejskim w sytuacjach ekstraordynaryjnych, jak właśnie „dżuma XXI wieku", bo tak – obawiam się, że bez przesady – określić można koronawirusa.

Górnolotne deklamacje i proza działania

Tak, to prawda – najwięksi euroentuzjaści i najbardziej zagorzali eurosceptycy obserwują, jedni z przerażeniem, drudzy z zachwytem, fakt olbrzymiego rozziewu między jakże ambitnymi zapowiedziami, czym to Unia Europejska ma nie być i jak niesłychanie sprawne mają być jej instytucje po praktycznym odejściu w olbrzymiej większości spraw od głosowania jednomyślnego – z prozą praktycznego działania, nawet w sytuacjach tak nadzwyczajnych jak pandemia.

Zapewne koronawirus zdominuje szczyt RE, który poprowadzi były premier Belgii Charles Michel. Ale agenda pozostaje agendą, nawet jeśli będzie ona zmieniona, to z całą pewnością przedstawiciele UE-27 na szczeblu premierów – czy znacznie rzadziej prezydentów – muszą odnieść się do kilku wyzwań, które stoją przed Unią.

I tak Rada Europejska przeprowadzi, zgodnie z planem, dyskusję na temat „wzmocnienia bazy gospodarczej UE". Stanowisko Polski jest jednoznaczne (może nawet ponad podziałami?): chcemy wzmocnienia budowy jednolitego rynku. Warszawa będzie się domagać eliminowania istniejących barier, szczególnie w usługach. Dla tego zagadnienia rzeczą fundamentalną jest wdrażanie już istniejącego unijnego prawa w obszarze swobodnego przepływu usług i ludzi, ale też później tegoż prawa egzekwowanie.

Szefowie 27 państw członkowskich Unii mają zająć się strategią dotyczącą polityki przemysłowej. Rzeczypospolitej zależy na znajdowaniu w tym obszarze takich rozwiązań, które by uwzględniały odrębność doświadczeń i profili gospodarczych poszczególnych krajów członkowskich. Strategia redefiniująca europejską politykę przemysłową musi mieć horyzontalny charakter, uwzględniać instrumentaria z zakresu polityki handlowej i konkurencji. Istotnego wsparcia wymagają w tym zakresie małe i średnie firmy (MŚP). Równie ważne jest zagwarantowanie, że instrumenty pomocowe, jak choćby IPCEI, będą mieć charakter transgraniczny (albo „europejski", mówiąc językiem nieco bardziej publicystycznym), bo to powinno integrować podmioty gospodarcze z różnych krajów

UE-27.

Kolejnym tematem na szczyt Rady Europejskiej – a jednocześnie wyzwaniem dla całej Europy – jest polityka cyfrowa. Przywódcy państw członkowskich mają debatować o ogólnym kierunku i procesach politycznych unijnej polityki cyfrowej. Szczególnie ważne, choć też niepozbawione emocji i kontrowersji, wydają się takie obszary jak 5G, dane, sztuczna inteligencja. Oby Rada przyjęła takie priorytety i wytyczne w tej dziedzinie, które będą rzeczywiście nowoczesne, nastawione „na zaś", i będą stanowiły realne drogowskazy dla obszarów kluczowych, jak wspomniane tu 5G i sztuczna inteligencja.

„Rozszerzanie", a nie „pogłębianie"

Na posiedzeniu Rady Europejskiej w październiku 2019 r., a więc ponad miesiąc przed powołaniem Komisji Europejskiej w nowym składzie, podjęto decyzję o pracach na rzecz rozszerzenia Unii. Po pięciu miesiącach RE wraca do tych konkluzji. Rząd RP uważa, że właśnie na marcowym posiedzeniu Rady należy dokonać otwarcia negocjacji z Macedonią Północną i Albanią.

Nie wolno, zdaniem Polski, szukać pretekstu do opóźnienia tej decyzji poprzez dyskusję o „zmianach metodologii procesu akcesji". Najbliższy szczyt RE będzie o dwa miesiące poprzedzał szczyt Bałkanów Zachodnich z udziałem UE. Ten z kolei odbędzie się w stolicy ostatniego państwa, które weszło do Unii Europejskiej, czyli w Zagrzebiu (Chorwacja przystąpiła do UE w 2013 r.).

Europosłowi PiS wolno więcej niż premierowi Morawieckiemu czy ministrowi Czaputowiczowi, zatem powiem, że polskim władzom bardziej zależy na „poszerzaniu" Unii niż na jej „pogłębianiu". Oczywiście zakładając, że są to procesy alternatywne. Dla porządku przypomnę, że rozszerzenia UE o jedno czy dwa państwa – oba z Bałkanów – można się spodziewać za około dekadę. Po dziewięciu czy dziesięciu latach na unijny pokład zostanie przyjęta Czarnogóra – i tu nie ma sporu, bo ten niewielki, liczący niespełna 700 tys. mieszkańców kraj oparł się rosyjskim wpływom i choć zdaje się, że w dalszym ciągu niemałą część dochodu narodowego w praktyce zajmuje tam przemyt, to jednak zbliżanie Podgoricy z UE następuje w wymiarze politycznym i legislacyjnym dość żwawo. Naród dumnych górali – którzy nawet w czasach szczytu potęgi imperium ottomańskiego, panującego na niemal całych Bałkanach, nie wpuścili Turków do swoich niezdobytych warowni w górach – ma szansę zameldować się w Unii jako pierwszy z bałkańskich kandydatów.

W tym samym czasie, a może nieco później (lepsze byłoby to pierwsze rozwiązanie) do Unii powinna wejść Serbia. Byłby to kolejny cios w międzynarodowe ambicje Rosji, która serbską kartą grała zarówno – użyję tu określenia polskiego historyka Jana Kucharzewskiego – za „białego caratu", jak i później za „czerwonego caratu", a i teraz za „cara Włodzimierza". Ale oczywiście Unia Europejska woli szybciej przyjmować kraje kilkusettysięczne, takie jak Montenegro, a nie siedmiomilionowe, jak Serbia, bo koszty ewentualnych ustępstw negocjacyjnych dla krajów relatywnie niewielkich są niemal żadne, a dla krajów średniej wielkości – już bardzo konkretne.

Relacje z Pekinem i cień epidemii

Wreszcie najbliższe posiedzenie Rady Europejskiej zajmie się swoistą „never-ending story", czyli niekończącą się opowieścią w obszarze polityki międzynarodowej: chodzi o relacje Unia–Chiny. O tyle to ważne, o ile już niedługo (wrzesień 2020 r.) odbędzie się szczyt unijno-chiński, a wcześniej także spotkanie liderów Chińskiej Republiki Ludowej oraz UE (kwiecień 2020 r.).

Polska chce utrzymania konstruktywnego dialogu z Pekinem i popiera dotychczasową strategię Unii, która zakładała podejście do Pekinu zarówno pragmatyczne, jak i pryncypialne. Uważamy, że kwestie handlowe w naszych relacjach bilateralnych wymagają zdecydowanie większego zaangażowania Unii niż dotychczas. Szczególnie ważna w tym kontekście jest sprawa dostępu do gigantycznego, liczącego około 1,5 miliarda konsumentów rynku ChRL. Warszawa powinna dbać o dobre dwustronne relacje z Pekinem, a jednocześnie wzmacniać Unię jako wewnętrznie spójny – szczególnie w wymiarze gospodarczym – podmiot w tej dyskusji.

To pięć spraw, o których dyskutować będą już za dwieście kilkadziesiąt godzin liderzy państw stanowiących UE-27. Ale i tak wszystko zniknie w cieniu koronawirusa, którego widmo, trawestując Karola Marksa, krąży nad Unią Europejską.

Już w następny czwartek i piątek, 26 i 27 marca, odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej. Posiedzenie szczególne, bo ta wyjątkowa – reprezentująca państwa członkowskie UE – unijna instytucja musi zmierzyć się z pandemią koronawirusa. Ciekawe, że w pierwotnie planowanej agendzie szczytu Rady Europejskiej, którą ustalono ponad trzy tygodnie zjazdem, nie było w ogóle punktu o Covid-19! To zresztą pokazuje szerszy problem: braku instrumentarium do skutecznego reagowania na poziomie europejskim w sytuacjach ekstraordynaryjnych, jak właśnie „dżuma XXI wieku", bo tak – obawiam się, że bez przesady – określić można koronawirusa.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Mniej czy więcej Zachodu? W Polsce musimy przemyśleć naszą własną rolę