Już w następny czwartek i piątek, 26 i 27 marca, odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej. Posiedzenie szczególne, bo ta wyjątkowa – reprezentująca państwa członkowskie UE – unijna instytucja musi zmierzyć się z pandemią koronawirusa. Ciekawe, że w pierwotnie planowanej agendzie szczytu Rady Europejskiej, którą ustalono ponad trzy tygodnie zjazdem, nie było w ogóle punktu o Covid-19! To zresztą pokazuje szerszy problem: braku instrumentarium do skutecznego reagowania na poziomie europejskim w sytuacjach ekstraordynaryjnych, jak właśnie „dżuma XXI wieku", bo tak – obawiam się, że bez przesady – określić można koronawirusa.
Górnolotne deklamacje i proza działania
Tak, to prawda – najwięksi euroentuzjaści i najbardziej zagorzali eurosceptycy obserwują, jedni z przerażeniem, drudzy z zachwytem, fakt olbrzymiego rozziewu między jakże ambitnymi zapowiedziami, czym to Unia Europejska ma nie być i jak niesłychanie sprawne mają być jej instytucje po praktycznym odejściu w olbrzymiej większości spraw od głosowania jednomyślnego – z prozą praktycznego działania, nawet w sytuacjach tak nadzwyczajnych jak pandemia.
Zapewne koronawirus zdominuje szczyt RE, który poprowadzi były premier Belgii Charles Michel. Ale agenda pozostaje agendą, nawet jeśli będzie ona zmieniona, to z całą pewnością przedstawiciele UE-27 na szczeblu premierów – czy znacznie rzadziej prezydentów – muszą odnieść się do kilku wyzwań, które stoją przed Unią.
I tak Rada Europejska przeprowadzi, zgodnie z planem, dyskusję na temat „wzmocnienia bazy gospodarczej UE". Stanowisko Polski jest jednoznaczne (może nawet ponad podziałami?): chcemy wzmocnienia budowy jednolitego rynku. Warszawa będzie się domagać eliminowania istniejących barier, szczególnie w usługach. Dla tego zagadnienia rzeczą fundamentalną jest wdrażanie już istniejącego unijnego prawa w obszarze swobodnego przepływu usług i ludzi, ale też później tegoż prawa egzekwowanie.
Szefowie 27 państw członkowskich Unii mają zająć się strategią dotyczącą polityki przemysłowej. Rzeczypospolitej zależy na znajdowaniu w tym obszarze takich rozwiązań, które by uwzględniały odrębność doświadczeń i profili gospodarczych poszczególnych krajów członkowskich. Strategia redefiniująca europejską politykę przemysłową musi mieć horyzontalny charakter, uwzględniać instrumentaria z zakresu polityki handlowej i konkurencji. Istotnego wsparcia wymagają w tym zakresie małe i średnie firmy (MŚP). Równie ważne jest zagwarantowanie, że instrumenty pomocowe, jak choćby IPCEI, będą mieć charakter transgraniczny (albo „europejski", mówiąc językiem nieco bardziej publicystycznym), bo to powinno integrować podmioty gospodarcze z różnych krajów