Nie ma chyba większych wątpliwości co do tego, że nadrzędnym celem prezydenta Władimira Putina jest utrzymanie się u władzy i uniknięcie w Moskwie rosyjskiego odpowiednika kijowskiego Majdanu. Przez długi czas mógł Putin utrzymywać niepisany, ale jasny kontrakt z rosyjskim społeczeństwem, sprowadzający się do komunikatu: tylko ja rządzę, ale wy macie zagwarantowany stały i widoczny wzrost dobrobytu.
To zaczęło się jednak kończyć dobrych kilka lat temu, kiedy gospodarka rosyjska, pomimo wysokich cen gazu i ropy naftowej, weszła w stan stagnacji. Aby utrzymać społeczne przyzwolenie na dalsze sprawowanie władzy należało więc wyjść z inną propozycją. I oto pojawiła się idea przywrócenia Rosji statusu wielkiego gracza na globalnej scenie – kraju, który pozbiera cały „rosyjski świat” i wraz z nim rzuci ponownie rękawicę Stanom Zjednoczonym wychodząc naprzeciw rzekomym oczekiwaniom całej międzynarodowej społeczności oczekującej od Rosji położenia kresu amerykańskim zapędom do światowej dominacji.